Mama i tata poznali prawdę. Znał ją też brat, choć wszystko działo się tak szybko, że nie miałem okazji z nim pogadać. Rozmowa z rodzicami odbyła się w sobotę. Gdy do nich jechałem nie wiedziałem jeszcze, że kilka dni później będę w ośrodku. W niedzielę musiałem więc wrócić do domu, by się spakować. W poniedziałek znów byłem u rodziców, którzy następnego dnia wieźli mnie na leczenie. Czułem ulgę, że wszyscy już o wszystkim wiedzą, że nie będę musiał dalej kłamać, ale strach mnie nie opuszczał. W dodatku te gigantyczne poczucie winy…

W domu byłem późnym popołudniem. Następnego dnia o 13 miałem wracać do rodziców. Spakowałem się, spędziłem czas z ukochaną. Bardzo chciałem też spotkać się z bratem. Zawsze byliśmy blisko, a teraz miałem zostawić go na 8 tygodni. Nie miałem jednak odwagi do niego zadzwonić. Nie rozmawialiśmy odkąd prawda o mnie wyszła na jaw. Bałem się, że mi odmówi. Bałem się tego co powie. Bałem się, że wcale nie będzie chciał ze mną gadać. Okazało się, że chciał. Zapowiedział się mojej narzeczonej, że przyjedzie w nocy wracając z jakiejś imprezy. Gdy mi o tym powiedziała, popłakałem się. Były to łzy szczęścia.

Zwykle, gdy się spotykamy urządzamy sobie turnieje w fifę, lecz tamtej nocy nikt o graniu nie myślał. Spodziewałem się, że będzie na mnie wściekły, lecz nawet jeśli był to tego nie okazywał. Widział, że jestem w rozsypce. Może nie chciał kopać leżącego? Był przerażony, ale bardzo starał się to ukryć. Nie zadawał wiele pytań. Bardziej słuchał. Starał się rozluźniać atmosferę żartując. Pocieszał, gdy trzeba było. Zachowywał się jak dobry, starszy brat. A to ja jestem starszy.

Od małego byłem jego oczkiem w głowie. On moim też! Gdy był niemowlakiem, opiekowałem się nim. Gdy był starszy, to się z nim bawiłem. Później uczyłem go gry w piłkę i innych rzeczy, których nie znał. Czas spędzany z nim zawsze sprawiał mi wiele frajdy. Z czasem zaczęli mu mnie zastępować koledzy. Dalej jednak walczyłem o jego względy. Problem w tym, że by z nimi konkurować, starałem się mu imponować cwaniactwem. Niestety, długo z powodzeniem. Wstydzę się tego, bo właśnie z tego okresu zapamiętał mnie najbardziej. Robiłem mu drogie prezenty, szpanowałem pracą, znajomościami, życiem w luksusie. Psułem go w ten sposób, a na koniec i tak dowiedział się, że to wszystko to była obłuda. Pracę straciłem, znajomych także, a luksus, który wtedy widział doprowadził mnie do miejsca, w którym jestem teraz.

Tamtej nocy siedzieliśmy do rana. Dopóki nie poszliśmy spać był niewiarygodnie twardy. Ja płakałem kilkukrotnie, on wcale. Dopiero przy śniadaniu zobaczyłem łzy w jego oczach. Pękł, gdy doszliśmy na przystanek tramwajowy i mieliśmy się rozstać. Objął mnie mocno i nie chciał puścić. Po chwili dostrzegłem, że jest zalany łzami. Pojechałem z nim kilka przystanków. Choć w tramwaju było mnóstwo ludzi, obaj ryczeliśmy.

Na koniec powiedział, że będzie na mnie czekać i jak się spotkamy, to rozwali mnie w fifę. Dodał też, że będzie zaglądał do mojej narzeczonej. Nie macie pojęcia jakie to wszystko było trudne! Nie potrafię tego opisać! Nie da się! A ja na jeszcze poprosiłem go, by dał mi kilka jebanych papierosów… Wysiadłem z tramwaju. Drzwi zamknęły się, a za nimi stał mój 22-letni brat, który płakał jak wtedy, gdy był niemowlakiem. Wtedy płakał, bo zgubił smoczka, teraz przeze mnie.

Udostępnij lub wyślij:

3 thoughts on “Pożegnanie z bratem

  1. Niełatwo czyta się Twojego bloga, ale to w żaden sposób nie jest napisane przeze mnie w złym znaczeniu, a wręcz przeciwnie. Widać, że piszesz szczerze i myślę, ba, jestem pewny, że wielu osobom dałeś do myślenia. Ja czasem lubię sobie zagrać u bukmachera i chociaż nigdy nie zdarzyło mi się zostawić tam wielkich sum to wiem, że to naprawdę wciąga i pewnie jest tak, że jeśli przekroczysz cienką linię, to jesteś już po drugiej stronie, z której ciężko jest wyjść, czyli po stronie uzależnienia.

    Pisz dalej!

    pzdr

  2. Hmm o takiej bliskości, wsparciu w obliczu tylu start, o których Pan pisze można mówić jak o szczęściu w nieszczęściu. Rodziny często uważają, że uzależnienie to problem zainteresowanego, że sam musi sobie z tym poradzić. Jest to trudne, czasami nawet bardzo, bo chociażby chodzić też uczymy się przy pomocy bliskich lub poszukać smoczka kiedy się zgubi. Mam nadzieję, że czytający tego bloga a grający – obstawiający zastanowią się nad swoimi poczynaniami zanim stracą to co jest najcenniejsze – rodzinę. Pozdrawiam ciepło.

  3. Jakbym czytał o sobie. Też woakowałem się w gówno, ale nie wystarczyło mi odwagi, żeby konukolwiek powiedzieć. Zwolniłem się, wyjechałem za granicę żeby to odrobić i co? Zarabiam dużo ale co z tego, skoro przegrywam każdą tygodniówkę, teraz 2 dni po wypłacie nie mam nic. To jest dramat, dzięki za te wpisy, widzę w nich siebie. Ciągle myślałem, że jakoś to będzie, a teraz widzę jaki jest wybór.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *