5 kwietnia minęły 3 lata odkąd założyłem bloga i pojawił się na nim pierwszy wpis. Dziś jest ich ponad 170. Dopiero jednak od nieco ponad roku (10.02.2019) prowadzę go pod imieniem i nazwiskiem. Pomogło mi to w rozwinięciu swojej działalności m.in. o wykłady, czy aktywność medialną. Wszystko to ma służyć pomocy hazardzistom i ich bliskim oraz profilaktyce dot. uzależnienia od hazardu.
O tym co robię i dlaczego staram się Was informować na bieżąco. Wystarczy przejrzeć bloga. Ostatnio zacząłem także pisać o swoich planach. Liczę na to, że pomoże mi to w ich realizacji. Być może znajdą się partnerzy, którzy zechcą mnie w tym wesprzeć? Jedno jest pewne. Fakt, że o nich napisałem będzie motywacją do działania. Motywacją do przekucia słów w czyny. Choć biorąc pod uwagę okoliczności, nie będzie to łatwe.
Trudno pozostać obojętnym na sytuację w kraju i na świecie związaną z koronawirusem. Kryzys, który jej towarzyszy dotknął chyba wszystkich. Dotknął lub dotknie „za chwilę”, a niepewność, która towarzyszy obawom przed tym zdaje się potwierdzać, że każdy w jakiś sposób odczuł to co dzieje się w Polsce już od ponad miesiąca.
U mnie zaczęło się od piątku, 13-ego marca. Najpierw odwołano mi wykład w szkole. Później dowiedziałem się, że kolejny wykład, tym razem razem dla piłkarzy, także się nie odbędzie. Między czasie odwołano mi spotkanie, które „chwilę” wcześniej ustaliśmy i mogło mieć duże znaczenie dla przyszłości projektu „Postaw na siebie”.
Tak, jestem w pełni świadomy tego, dlaczego tak się stało oraz tego, że wobec zaistniałej sytuacji było to koniecznie. W tamtym czasie niestety nie byłem taki mądry. Byłem zły i rozgoryczony niczym małe dziecko, któremu ktoś zabrał wiaderko i łopatkę. Po prostu koniec świata. Na szczęście przejrzałem na oczy jeszcze przed końcem dnia. Na nieszczęście przez moich bliskich, dla których koronawirus już wtedy oznaczał katastrofę. Prawdziwą, nie jak u mnie.
Wczoraj zdałem sobie sprawę, że znalazłem się w podobnej sytuacji w jakiej byłem ponad 3 lata temu. Najpierw życie w izolacji, czyli pobyt w zamkniętym ośrodku leczenia uzależnień przez 8 tygodni. Później wyjście z niego i ten strach przed tym, co przyniesie jutro.
Szybko jednak dostrzegłem różnice. Wtedy w ośrodku byłem bez moich bliskich. Teraz jestem w domu z ukochaną i Kiki. Wtedy rozrywką było siedzenie na świetlicy, dziś na balkonie 🙂 Wtedy tak bardzo się bałem, że nie mogłem spać. Dziś śpię spokojnie. Bogatszy o wcześniejsze doświadczenia jestem bowiem silniejszy. Jestem przekonany, że skoro wtedy sobie poradziłem, to i teraz sobie poradzę.
Każdy zmaga się teraz z jakimiś przeciwnościami. Te moje sprawiają, że realizacja moich planów się wydłuży. To, że się wydłuży nie oznacza, że ich nie zrealizuję. Oznacza tylko, że zrealizuje je później.
Dziś nic nie jest pewne. Nic nie można zaplanować i to może być frustrujące. Staram się jednak zachować spokój, bo… Gdy nic nie jest pewne, wszystko jest możliwe.
Zobacz także:
Rok od ujawnienia prawdy