Funkcjonujemy w kulturze, w której udaje się, że śmierć nas nie dotyczy. Pod koniec życia walczymy zaś o tych kilka dodatkowych lat, ładując pieniądze w technologie i leki, by kupić trochę czasu, a nie umiemy doceniać lat, którymi faktycznie dysponujemy, wtedy kiedy je przeżywamy.
Media społecznościowe bezustannie zalewają nas rzeką ruchomych obrazów gloryfikujących to, co trywialne, głupie, powierzchowne. Przekazy na gorąco, memy, szokujące newsy, to, co płynie z duchem czasu, to, co następne, lepsze od tego, co już jest i było. Ekrany, w które się gapimy, pełne są obrazów przemocy, wyobrażonej i rzeczywistej, oraz śmierci, jednak nie mamy mechanizmów, które pomogłyby nam wziąć się za bary z własną śmiertelnością.
Możemy przygotować się na śmierć. Zmierzyć się z rzeczywistością. Bo śmierć już się odbywa, w każdej przemijającej chwili. Pochłania nas wszystkich choćby teraz, gdy czytasz te słowa. Bo codziennie po trosze umieramy.
Aby się do tego przygotować, stoicy stosowali technikę zwaną „negatywną wizualizacją” – futurorum malorum præmeditatio (łac. dosłownie „wstępna analiza złej przyszłości”). Stosując negatywną wizualizację, wyobrażam sobie, że ktoś, kogo kocham, ma umrzeć jutro albo dziś w nocy. Dzień, który dziś z nim spędzę, to jego/jej (albo moje) ostatnie chwile na ziemi. Czas, który spędzimy razem, będzie niezwykle cenny, jeśli uświadomię sobie, że wkrótce się skończy.
Produktem ubocznym opłakiwania ludzi jeszcze za ich życia jest pełniejsze docenianie ich obecności teraz, kiedy możemy się nią cieszyć. Nie przemilczaj rzeczy, które trzeba wypowiedzieć; nie zaniedbuj relacji i raduj się czasem spędzonym z bliskimi. Gdy spędzasz z nimi czas, nie pozwól, by rozpraszał cię telefon.
Powinniśmy być też wdzięczni za własne życie. Nie tylko bliscy mogą nagle odejść lub umrzeć, zanim się zestarzeją. Nas też może trafić szlag.
Nastawmy się, że wszystko, co lubimy, dobiegnie końca. Nie wolno odwlekać radości ze świata i tego, co ma do zaoferowania, bo jutro może się okazać, że jest za późno.
Zobacz także:
Śmierć
Niepowodzenia
Faza utraty nadziei. Nowy nałóg, więzienie czy śmierć?