Bohaterem piątego wywiadu „POSTAW NA SIEBIE” jest Paweł Bugajski, znany wśród internautów jako „Pan Cytat”, który inspiruje innych i realizuje swoją wizję. Odpowiadając na moje pytania postanowił opowiedzieć o swoim uzależnieniu: „Na wstępie chciałem wyznać, że sam nie przestałbym pić. Dziękuję rodzinie, która zdecydowała się na odważny i ciężki dla Nich ruch, by skierować mnie na leczenie. Alkoholizm to choroba, która wymaga leczenia”. Zapraszam!

Dziś Pan Cytat Inspiruje, ale nie zawsze tak było. W lutym, gdy trafił Pan na mojego bloga, napisał Pan: „między nami – jestem niepijącym alkoholikiem od 10 lat”.
Tak było. Pan Cytat Inspiruje powstał w lipcu 2016, jako wewnętrzna potrzeba mówienia do świata. Napisałem wiadomość prywatną, by pokazać, że na Twitterze też są inni ludzie po przejściach, którzy coś tworzą. A dziś jest wywiad.

Wtedy było „między nami”, a teraz udziela Pan wywiadu na ten temat. Co takiego się wydarzyło, że zdecydował się Pan ujawnić?
Ta moja tajemnica trochę mnie męczyła. Projekt Pan Cytat miał być autentycznym projektem, a jednak moja główna prawda była ukrywana. Pewnego dnia poprosiłem ludzi na Instagramie, by zadawali mi pytania, na które odpowiem na Live. Padło pytanie „Jak jest Twoja mroczna strona”. To był znak, że czas powiedzieć swoją prawdę. Zostało to przyjęte przez ludzi bardzo dobrze. Od tamtej pory nie ukrywam już tego.

Nie pije Pan od 10 lat. Jak długo Pan pił?
Piłem około 6 lat. Mniej lub więcej, z długimi okresami niepicia, ale już krążyłem na jakiejś krawędzi. Pod koniec tego okresu piłem już bardzo niebezpiecznie, bez limitów, obsesyjnie. Droga na dno. Przyznam, że od paru lat przestałem liczyć, ile już nie piję. Po prostu żyję.

Kiedy pierwszy raz sięgnął Pan po alkohol?
Miałem 15/16 lat, gdy po raz pierwszy wypiłem alkohol, niewinnie, ale od razu mi się spodobało. Natomiast 2 lata później, od 18 lat zacząłem już poważniej pić.

Kiedy się Pan uzależnił?
Myślę, że od razu. Po pierwszym upiciu się, uruchomił mi się w głowie jakiś proces. Spodobał mi się ten stan. Na początku ta potrzeba była bardzo mała, bardzo ukryta, ale ciągle nabierała na sile. Myślę, że po ok. 3 latach dotarło do mnie poważnie, że to nie jest normalne picie, ale oszukiwałem siebie samego.

Co „dawał” Panu alkohol?
Byłem wrażliwy, zakompleksiony, wycofany, ciągle zestresowany i najmniejszy problem mnie przygniatał, a alkohol „dawał” mi jakąś moc. Byłem odważniejszy i pewniejszy siebie. Alkohol pozwalał mi uciec od słabej wersji siebie, od problemów i chociaż przez chwilę stać się „silnym” człowiekiem.

Jak wyglądało Pana życie, gdy był Pan w czynnym uzależnieniu?
Okłamywałem siebie i innych ludzi. Szukałem towarzystwa, z którym można pić. Potrafiłem przychodzić do pracy pod wpływem alkoholu. Po pracy piłem alkohol. Każda uroczystość rodzinna musiała być poprzedzona moim napiciem się alkoholu po kryjomu, by się rozkręcić. Gdy miałem iść na uroczystość, na której miało nie być alkoholu to nie miałem ochoty iść lub sam wcześniej też musiałem się napić. Każde picie później kończyło się „urwanym filmem”. Po przebudzeniu pierwsza myślą było wypicie alkoholu, by dojść do siebie. Generalnie piłem już, kiedy tylko mogłem. Gdy nie było okazji, to ją stwarzałem. Gdy nie było problemu to go stwarzałem, by zrobić sobie pretekst. Mniej ważne było jedzenie od alkoholu. Gdy piłem i przez to zrobiłem sobie problemy to później musiałem pić, by nie myśleć o tych problemach i powstawało błędne koło. Pod koniec okresu, w którym piłem nie było mnie w domu kilka miesięcy, podczas których każdego dnia byłem totalnie pijany. Potrafiłem nie jeść kilka dni, a wlewać w siebie litry alkoholu. Picie już nie było przyjemnością, ale koniecznością. Nie lubiłem już pić

Co alkohol Panu zabrał?
Przede wszystkim jakąś część mnie. Teraz muszę się pilnować, starać się nie wyolbrzymiać problemów. Wziąć odpowiedzialność za swoje życie bez wspomagania alkoholem. Stałem się trochę „naznaczony”. Niektórzy ludzie, znajomi inaczej na mnie patrzą, mimo że już nie piję. Sam czuję się trochę inny, co nie znaczy, że gorszy. Ale inny. Takie 2 życia w jednym. Bardziej traktuje to jako dar od życia niż przekleństwo.

Kiedy i w jakich okolicznościach zdecydował się Pan podjąć walkę ze swoim uzależnieniem?
Zasługa rodziny i ośrodka. Rodzina od dłuższego czasu próbowała mi pomóc na różne sposoby, ale byłem zbyt wielkim oszustem i uważałem, że nie mam problemu. Gdy Ich metody się skończyły, zostałem zgłoszony na przymusowe leczenie odwykowe. Początkowo byłem zbuntowany, pełen złości. Już po pierwszym dniu leczenia coś mnie olśniło, że to jest ten moment i postanowiłem zmienić swoje życie i oddałem się leczeniu z pełnym zaangażowaniem, na 100%. Byłem 100% autentyczny, pisałem zadania z całą prawdą. Chciałem się złamać, zniszczyć, by móc odbudować lub stworzyć na nowo. Po roku od leczenia, uczęszczania na spotkania AA zapiłem. Pojawił się problem, który wyolbrzymiłem i stworzyłem sobie pretekst do zapicia po roku. Picie było maksymalne, wraz z innymi używkami i trwało 4 dni, po których pojechałem na detoks. Już bałem się samego siebie. Pojawiły się ogromne wyrzuty sumienia, całkowicie wyjęte 4 dni z życia i bałem się. Zapiłem, ponieważ brakowało mi pokory i myślałem, że już nie muszę się pilnować – to mnie zgubiło. Po 9-dniowym pobycie na detoksie nie piję już ok. 10 lat. Gdybym nie zapił wtedy, zapiłbym na pewno później. Zapicie i detoks były tym punktem kulminacyjnym, w którym zrozumiałem, jak uzależnienie działa. Do tego terapia bardzo mnie oświeciła, jeśli chodzi o psychologię. Zdałem sobie sprawę, jak ważne są myśli i nastawienie. To dało mi jakiś fundament, by rozpocząć Pan Cytat. Dziś widzę i czuję wszystko głębiej.

Czy wcześniej podejmował Pan podobne próby?
Byłem zapisany do terapeuty, ale poszedłem tylko raz i wróciłem do picia. Później do innego i było to samo. Dostałem też jakąś książkę o uzależnieniach, ale w ogóle jej nie przeczytałem. Rodzina podsuwała mi różnych ludzi, by mnie naprowadzili na dobrą drogę, ale bez skutku. Były chowane klucze od domu, zabierane pieniądze, szukanie mnie po mieście, szantażowanie, moje ubrania były też spakowane w worek na śmieci i wystawione na klatkę pod drzwiami. Nie chciałem się leczyć, miałem nieco ponad 20 lat i chciałem się jeszcze bawić, mimo że moja droga już kierowała się na całkowite dno. Jednocześnie byłem świadomy mojego upadku, ale kochałem alkohol, który mnie niszczył i żyłem w wewnętrznej klatce, bez szacunku do czegokolwiek.

Co było kluczowe, w tym, że się udało i przestał Pan pić?
Dobre pytanie. Czynników jest kilka. Zdałem sobie sprawę, jak krzywdziłem bliskich. Byłem też bardzo, bardzo zmęczony psychicznie i fizycznie. Dotarło też do mnie, że stąpam na bardzo ryzykownej krawędzi. Że robi się bardzo niebezpiecznie i ostatecznie stanie się jakaś tragedia. Zgłoszenie na leczenie było najlepszym wyjściem, które mnie uratowało. Wymagało to też pogodzenia się, że jest się słabszym od alkoholu, który przejął życie. To jest kluczowa decyzja do podjęcia.

Czy po 10 latach odczuwa się czasem jeszcze głód alkoholowy?
Dziś nie czuję fizycznej potrzeby wypicia alkoholu. Po prostu nie piję i alkohol nie jest mi do niczego potrzebny. Dawniej były głody i myśl, żeby wypić np. gdy pojawiał się problem lub gdy ogarniały mnie emocje złości. Tak, wtedy pojawiała się w głowie myśl, że „gdybym się napił to mógłbym na chwilę od tego uciec”. Ale doświadczenie pokazało mi, jak to się kończy. Dziś nie żyję z zaciśniętymi zębami, by nie pić. Po prostu moje życie już wygląda inaczej i moją fundamentalną decyzją jest, że nie piję alkoholu i żyję w nowym życiu i mam dużo jeszcze do zrobienia. Najważniejsze by, pogodzić się z uzależnieniem, nie czuć się przez to gorszym, pamiętać o przeszłości i po prostu żyć. Warto skierować swoją energię w pasje, marzenia, doświadczanie życia itp. Najgorsze, co można zrobić to żyć jak niewolnik, wycofać się z życia.

Uzależnienie zabrało mi poczucie własnej wartości. Jak było w Pana przypadku?
Tak. Totalnie zabrało mi szacunek do samego siebie. Okłamywałem siebie każdego dnia i nienawidziłem siebie. To powodowało, że musiałem jeszcze więcej pić. Czułem się zepsuty, gorszy, ofiarą samego siebie bez perspektyw na szczęśliwe życie.

Jak to się stało, że uwierzył Pan w to, że alkoholik może inspirować innych?
To nie było tak. Chciałem coś robić dla siebie. Czułem wewnętrzną potrzebę, by jeszcze bardziej zmienić swoje życie. Oprzeć je na pasji. Nie myślałem, by inspirować innych, ale żeby wzmacniać siebie. Cytaty kochałem od zawsze i są dla mnie pomocne. Z czasem okazało się, że ludzie widzą wartość w moim przekazie i potraktowałem to jako misję. Zauważyłem też, że osoby, które wyszły z uzależnienia, bardzo często robią robią wielkie rzeczy, ponieważ mają jakiś wewnętrzny głód. On uwalnia wielką kreatywność, potrzebę tworzenia i mają więcej energii. Kiedyś kierowali ją w alkohol, dziś kierują ją w budowanie czegoś. Tak właśnie jest w moim przypadku.

Co inspiruje Pana?
Najbardziej inspirują mnie historie, w których ktoś psuje sobie życie, naprawia je i robi coś wielkiego. Inspirują mnie ludzie, którzy byli na dnie i poszybowali na szczyt. Ludzie, którzy swoje słabości zamienili w swoją największą siłę. Ludzie, którzy wspierają innych. Ludzie, którzy działają pomimo.

Jak wygląda życie alkoholika po 10 latach abstynencji?
Początkowo unikałem uroczystości, na którym był alkohol. Dziś już ich nie unikam, ale i specjalnie ich nie szukam. Dziś wiem, że alkohol jest dla ludzi i każdy ma prawo wyboru. Nie uczęszczam już od wielu lat na spotkania AA, bo do mnie specjalnie nie przemawiały. Zmieniłem też towarzystwo. Nie czuję się gorszym człowiekiem, bo jestem uzależniony. Bliscy wiedzą, że nie piję alkoholu i nie mają z tym żadnego problemu. Napiszę coś kontrowersyjnego – uzależnienie od alkoholu i wyjście z tego było najlepszą rzeczą, jaka mnie spotkała w życiu. Gdyby nie moja przeszłość, dziś nie byłbym tą samą osobą, którą uwielbiam i nie tworzyłbym tego, co teraz. Moja słabość, stała się moją największą siłą. Do tego, wiele lat abstynencji wzmocniło mnie. Mam większą dyscyplinę, jestem silniejszy, wiem, jak wygląda dno i wiem, jak wielką moc ma myślenie i nastawienie.

Gdyby miał Pan porównać swoje „stare” i „nowe” życie, to co zmieniło się, oprócz tego, że przestał Pan pić?
Przede wszystkim umysł się zmienił. Stałem się optymistą. Jestem odważny, bardzo kreatywny, z większą pewnością siebie. Mam drugie życie.

Wcześniej żyłem z rodzicami, piłem, kiedy się dało, miałem niebezpieczne towarzystwo i pracowałem, by zarobić na alkohol. Tyle. Gdy przestałem pić, założyłem rodzinę (żona i 2 córki), odszedłem z etatu, założyłem własny biznes, inspiruję też innych i nie ukrywam swojej przeszłości. Co prawda nigdy nie ukończyłem studiów (byłem na 3 uczelniach, z których rezygnowałem), ale to w niczym nie przeszkadza. Dziś mam wizję, moje limity są przesunięte, chcę odbić jakiś ślad w świecie i inspirować innych.

Jak dziś radzi sobie Pan z trudnościami codziennego życia?
Biorę je za rogi. Wiem, jak dużo można osiągnąć poprzez działanie i odpowiednie nastawienie. Dziś wiem, że każda trudność to test. Gdybym nie był uzależniony, nie miałbym takiego myślenia i byłbym słaby. Trudność trzeba rozwiązywać i nie pozwalać, by się zakorzeniły.

Zdarza się Panu jeszcze odczuwać lęk i strach? 
Tak. Bywają takie momenty. Niepokój, lęki – to pozostałość po przeszłości. Radzę sobie z nimi poprzez poprawę nastawienia. Np. poprzez moje treści, poprzez działanie, dawanie innym, cytaty. Jest taki cytat „Często od myślenia robiłem się smutny. Od działania nigdy”. Dużo w nim prawdy, bo osoby uzależnione mają tendencję do zbytniego rozmyślania, które może ich sprowadzić znów na złą drogę, bo mogą stworzyć sobie jakąś furtkę. Na lęki, strach pomaga mi zmiana nastawienia i jakieś działanie. Co ważne – są pewne pozostałości w psychice. Nawet po 10 latach i tak będzie do końca. Nie da się całkowicie odciąć od tego, co było. Dodatkowo tak naprawdę jakaś walka jest każdego dnia i też tak będzie do końca

Co powiedziałby Pan bliskim pijących alkoholików?
Najważniejsze – to jest choroba, a nie robienie na złość. Wszelkie szantaże, kłótnie, chowanie pieniędzy, wymaganie obietnic raczej nie przyniosą rezultatu. Wg mnie trzeba jak najszybciej szukać profesjonalnej pomocy. Bliscy mogą latami przeżywać koszmar lub czekać na zmianę pijącego i się nie doczekać. Warto zwrócić się o pomoc do placówek itp.

A pijącym alkoholikom?
Po pierwsze przyznanie się przed samym sobą. Po drugie Alkoholik, który nie zaliczył swojego dna, prawdopodobnie nie przestanie pić, bo nie będzie miał motywacji, by coś zmienić. Jest taki cytat „Każda zmiana jest trudna na początku, burzliwa w trakcie i cudowna na końcu”. ZAWSZE jest możliwość zmiany życia. Unikam jednak stawania się terapeutą, bo nie mam do tego wykształcenia, przygotowania itp., więc mógłbym zaszkodzić. Podsumowując – najwięcej, co mógłbym zrobić dla pijącego alkoholika to zainspirować go moją historią, która jest prawdziwa i dodać mu sił, nadziei, inspiracji, dowodu, że się da. To jest binarne, 0-1. Albo się pije albo nie pije. Dla alkoholika nie ma niczego pośrodku. Sam próbowałem ustalać sobie jakieś przerwy lub tylko 1 piwo, ale to ponownie droga na dno. Gdy już człowiek przejdzie na drugą stronę i straci kontrolę to nie ma miejsca na takie próby.
—-
„Dziękuję bardzo za wywiad. Cieszę się, że mogłem odpowiedzieć na te pytania. Mogłem cofnąć się w czasie i ponownie zobaczyć, jak to wszystko wyglądało. Taki wywiad dał mi dodatkowe siły.

Przede wszystkim dziękuję najbliższym, bo bez nich nigdy bym nie przestał pić” – napisał „Pan Cytat”.

Dziękuję  i ja!

Udostępnij lub wyślij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *