Jeszcze nigdy w moim 30-letnim życiu nie przeżyłem tak dziwacznego roku jak 2020. Napisać, że był trudny, to nic nie napisać, bo przecież mniej lub bardziej dał się we znaki każdemu, w tym i mi. Mimo tego wszystkiego uważam, że wcale najgorszy nie był. Serio. Dostrzegam w nim wiele pozytywów. Zwłaszcza, że będąc w czynnym uzależnieniu niejednokrotnie urządzałem sobie i bliskim większe piekło niż koronawirus przez ostatnie 12 miesięcy.

Nie bagatelizuję pandemii. Mam tu na myśli jedynie jej wpływ na moje życie w 2020 roku. A był spory. W największym skrócie dotyczył strefy zawodowej oraz planowanego rozwoju projektu „Postaw na siebie”. I nie chodzi tu tylko o niezrealizowane marzenia… Konsekwencje ciągną się bowiem do dziś, będą ciągnąć się i w przyszłym roku, a stawienie im czoła będzie wymagać trudnych decyzji i sporego wysiłku. Nie będzie to łatwe, ale i nie niemożliwe.

W 2020 roku, tym razem przez pandemię, ponownie przełożyliśmy ślub, który pierwotnie miał się odbyć w 2017 roku, ale wówczas został odłożony w czasie, ponieważ na jaw wyszły wówczas moje problemy z hazardem. Wiem – „to tylko ślub”, „ludzie mają większe problemy”. Spoko. I u mnie byłoby z tym spoko, gdyby nie to, że przełożyliśmy go już drugi raz oraz to, dlaczego został przełożony za pierwszym razem…

We wstępie napisałem jednak, że choć był to rok trudny, to jednak nie taki najgorszy. Ostatnie lata czynnego uzależnienia były gorsze i to łagodnie pisząc. A pozytywy 2020? Jest ich wiele, a ponieważ są bardzo osobiste, część tekstu, w którym je wypisałem zachowam dla siebie 🙂

Ten rok umocnił mnie w przekonaniu jak ważni są dla mnie najbliżsi i jak małą wartość mają rzeczy materialne. Owszem, pieniądze wciąż są ważne. Ale już nie po to, by błyszczeć przed innymi jak w czasach gdy grałem, a by mieć poczucie bezpieczeństwa, zapewnić go ukochanej i kiedyś naszym dzieciom.

Plany na przyszły rok? Chcę być zdrowy, chce by zdrowi byli moi najbliżsi. A plany? Wczoraj to przeszłość, jutro niepewne, dlatego trzeba skupić się na tu i teraz.

W 2020 straciłem mnóstwo czasu bojąc się o jutro. I wiecie co? Zmarnowałem ten czas.

Zobacz także:
Moje podsumowanie 2019 roku
Moje podsumowanie 2018 roku
Moje podsumowanie 2017 roku

Udostępnij lub wyślij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *