W wiadomościach od hazardzistów regularnie pada to pytanie. Nierzadko jest to stwierdzenie, które słyszą ich partnerki. „Kochanie, zrobię wszystko co zechcesz. Ale bez terapii, bo sam najlepiej wiem jak ogarnąć swoją głowę”.
Czy można stawić czoła uzależnieniu bez terapii? Można. Na górę też można wejść w laczkach… Tylko po drodze można zwichnąć kostkę, rozwalić kolano, złamać nogę, rozbić głowę, spać w przepaść i umrzeć.
Takie jest moje zdanie na temat tego, czy można wyjść z tego gówna bez terapii. Bez terapii już sobie „radziłeś”. Dlatego wróciłeś do gry albo nawet jej nie przerwałeś. Dlatego pisze do mnie Twoja partnerka. A Ty geniuszu łaskawie godzisz się na kontrolę i oddanie kasy… Dziękujemy Ci łaskawco!
Wkurzam się, bo podobne pomysły ma wielu z Was, czy też Waszych bliskich. Wkurzam się, bo też miałem takie pomysły. Za każdym razem kończyło się tak samo: prędzej czy później wracałem do gry.
Nie twierdzę, że się nie da. Na szlakach górskich nie brakuje przecież turystów w laczkach, a zdarzają się i panie, które usiłują zdobywać szczyty w szpilkach. Bez terapii też możesz przestać grać. Pytanie na jak długo. Bo ile wytrzymasz na dupościsku?
Dla hazardzisty będące w czynnym uzależnieniu najważniejsze jest to, by przestać grać. Powinno być, bo to zależy od fazy uzależnienia, w której się znajduje. Bez wątpienia jest to jednak marzenie jego partnerki, mamy, ojca, czy kogokolwiek z rodziny kto wie i komu na nim zależy.
Ale to dopiero początek! Problemy nie kończą się w momencie przerwania gry. I nie o finanse chodzi, bo o nich kiedy indziej. Przerwanie gry to dopiero pierwszy krok w kierunku wyjścia z tego gówna. Najważniejszy, ale raptem pierwszy i w dodatku niewielki krok.
W styczniu 1998 roku Międzynarodowa Klasyfikacja Chorób nadała hazardowi status zaburzenia psychicznego, nadając mu indywidualny numer statystyczny F63.0 definiując je jako: „polegające na częstym powtarzającym się uprawianiu hazardu, który przeważa w życiu człowieka ze szkodą dla wartości i zobowiązań społecznych, zawodowych, materialnych i rodzinnych”.1
Halo, to zaburzenie psychiczne! Myślisz więc, że jeśli przestaniesz grać, to przejdzie Ci jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki? Jeżeli przez X lat funkcjonowałeś w określony sposób, gdzie całe życie było podporządkowane grze, to z dnia na dzień jesteś w stanie zacząć żyć inaczej?
Za chwilę minie 2,5 roku jak wyszedłem z ośrodka leczenia uzależnień. Od tamtej pory cały czas korzystam z terapii indywidualnej, a mimo to mój chory łeb co jakiś czas daje o sobie znać. I nie chodzi o to, że chce mi się grać, bo przed tym się chronię.
Chodzi o wahania nastrojów. O skłonności do użalania się nad sobą… I o inne rzeczy, o których już pisałem na blogu. I to wszystko mimo terapii. A Ty uważasz, że jesteś w stanie ogarnąć swoje życie łaskawie oddając partnerce dostęp do swojego konta, czy godząc się na kontrolę? Bez jaj!
Niektórzy piszą mi jaki to jestem zajebisty, bo mi się udało. Nic mi się nie udało! To, że nie gram, to jak przestawiły mi się klapki na oczach i zmieniły wartości w życiu, to że ponoć zmieniłem się na lepsze to efekt terapii (IZA ,DZIĘKUJĘ CI PO RAZ 9453423323432424!) i pracy nad sobą, której przede mną wciąż jest bardzo dużo.
Przestań więc zgrywać bohatera. A jeśli chcesz nim być, to powiedz prawdę żonie czy dziewczynie, matce i ojcu. Weź odpowiedzialność na klatę, zmierz się z konsekwencjami. Nie wiem jak będzie z Tobą. Ale gdyby moje konsekwencje nie spierdzieliły mi się na głowę dociskając do gleby, nie było by tego tekstu.
Nie byłoby tego bloga. Nie byłoby mnie. Najprawdopodobniej był już po prostu nie żył. Cokolwiek zrobisz wiedz, że nie walczysz o to, by przestać grać. Walczysz o to, by żyć.
Oczywiście, terapia nie daje gwarancji. Ale daje szansę! Tylko od Ciebie i od Twojego nastawienia zależy, czy ją wykorzystasz. Po prostu.
Gdzie szukać pomocy? Ośrodki leczenia uzależnień