Słonko świeci, temperatura poszła w górę, a więc wiosna jest już blisko! Lada moment trzeba będzie pomyśleć o wakacjach. Tylko jakaś kasa by się przydała. Trzeba zobaczyć jakie mecze są w weekend…
Kurs 5 za 200 zł i jest 1000. W niedzielę poprawka, lecz bezpieczniej: mniej meczów, ale za większą stawkę. Zagram wtedy za 800 zł, kurs 3-4. Jak wygram, będę miał około 3000 zł, a zatem coś już będzie można planować. Nawet jak przegram to się nic nie stanie, bo zostanie 200, które miałem na początku. Normalnie!
Podobne kombinacje w przeszłości przychodziły mi do głowy bardzo często. Zwłaszcza w takim okresie jak teraz, gdy w powietrzu czuć nadchodzą wiosnę. Było już po sesji, więc na uczelni był luz. W pracy z reguły było ok, bez względu na porę roku. A tu trzeba było planować urlop. Generalnie czas i wszelkie okoliczności sprzyjały fantazjom i marzeniom. Zwłaszcza mi – hazardziście. Wystarczyło kilka dni z dodatnią temperaturą powietrza i już grzało mi się pod kopułą.
Marzec często był więc tym miesiącem, w którym wracałem do gry. Dziś sobie o tym przypomniałem i chwilę później wpadłem na pomysł, by przypomnieć na Twitterze wpis „Gra na kręskę. Długi i pierwsze myśli o śmierci”. Jak napisałem w tweecie – „na wszelki wypadek”. I zacząłem wspominać… Efekt jest taki, że piszę tekst na bloga, co wprawdzie planowałem, ale temat miał być inny.
Często słyszę pytanie: „Nie ciągnie cię do grania?”. To zawsze trudny moment… Bo co odpowiedzieć? Przede wszystkim, jak odpowiedzieć? Jeśli powiem ze spokojem, ktoś uzna, że odpowiedź sobie wyćwiczyłem i na pewno kłamię, czyli ciągnie mnie do grania. Jeśli powiem zdecydowanym tonem, ktoś uzna, że się zdenerwowałem. A jeśli się zdenerwowałem, to znaczy, że ciągnie mnie do grania albo może już gram?
Ludzie zadają mi te pytanie i boją się odpowiedzi. Zadają mi pytanie, mimo że tyle razy ich okłamałem. Teraz, gdy wreszcie mogę mówić im prawdę, gdy mógłbym ich uspokoić – nie wierzą mi. W najlepszym razie mają w głowie coś w stylu: „chciałbym ci wierzyć”.
Bo co oznacza pytanie „nie ciągnie cię do grania”? Myślenie o graniu? O obstawianiu meczu? O zakładach bukmacherskich? Codziennie o tym myślę. Myślę choćby nad tym, o czym napisać na blogu. Często wracam więc do czasów, gdy byłem w czynnym uzależnieniu. Myślę o tym jak hazard wpłynął na moje życie. A, że grałem ponad 10 lat, wpłynął bardzo mocno. Konsekwencje tej choroby ciągną się za mną i jeszcze długą będą się ciągnąć. Niemożliwością jest więc bym o tym wszystkim nie myślał.
Gdy usłyszę, że Real, Barcelona, City, czy inne PSG sensacyjnie przegrało z jakimiś ogórkami, to też mi się przypomina. Takie zdarzenia przecież niejednokrotnie rozwalały mi kupony.
Skłamałbym zatem pisząc czy mówiąc, że nie myślę o graniu. Myślę i będę myślał. Co by się nie działo, nie zamierzać jednak wracać do starego życia.