Facet od lat ma problemy przez hazard. Niedawno wszystko wyszło na jaw. Jego partnerka poznała prawdę. O długach. O kłamstwach. O wynikających z tego problemach. Mimo to nie odeszła. Została. Dała mu ostatnią szansę. Facet zgłosił się po pomoc, rozpoczął pracę nad sobą. Partnerka poczuła nadzieję. Sytuacja zaczęła się poprawiać. Oboje uwierzyli, że jeszcze może być pięknie. I rzeczywiście może być, ale będzie się to rozstrzygało znacznie później…
Wielu moich podopiecznych w tym momencie wpada w pułapkę myślenia: „Dostałem ostatnią szansę. To ja zawaliłem, to ja muszę to naprawić. Zgodzę się na wszystko i zrobię wszystko, by odbudować jej zaufanie. Tylko ode mnie zależy, czy będziemy razem”. To myślenie wydaje się szlachetne, ale w praktyce bywa niszczące. Dlaczego? Nawet jeśli wina była jednostronna, odbudowa relacji wymaga zaangażowania obu stron. ZAWSZE i BEZWZGLĘDU na okoliczności.
ZAUFANIE SAMO NIE WRÓCI
Zaufanie nie odradza się z samego faktu, że ktoś „zaczął terapię”. To proces. Długi. Często bolesny. Bardzo delikatny. Osoba uzależniona powinna brać odpowiedzialność nie tylko za przeszłość, ale i za teraźniejszość. Za swoją trzeźwość. Za konkretne działania: uczciwość, transparentość, regularne spotkania z terapeutą. To są podstawy. Bez nich nie da się odbudować niczego.
Ale to nie wystarczy. Związku nie da się odbudować w pojedynkę. Partnerka, jeśli chce naprawy relacji, musi wejść w proces pracy nad nią równie świadomie. Oczywiście, to ona została zraniona, ale jeżeli nie będzie aktywnie pracować nad bólem, będzie w nim tkwić. Z czasem może zamienić go w chłód, potrzebę kontroli, złość, wycofanie. To nie kara dla partnera, a naturalny mechanizm obronny osoby skrzywdzonej.
Problem w tym, że te reakcje (choć zrozumiałe) mogą skutecznie zablokować proces odbudowy. Nie da się na nowo zbudować relacji, jeśli jedna strona ciągle tylko czeka, aż druga strona się „naprawi”. Osoba uzależniona nie może zaś żyć tylko po to, by „udobruchać” partnerkę. Nie może chodzić na palcach, rezygnować z siebie, przekraczać własnych granic w imię przeprosin. Takie zachowania prowadzą do przemęczenia, frustracji, a czasem nawet powrotu do gry.
Trzeźwienie to nie tylko „przestać grać”. To głęboka praca nad sobą: nad poczuciem wartości, odpowiedzialnością, emocjami. I właśnie dlatego potrzebna jest równowaga między dawaniem siebie partnerce, a dbaniem o siebie. To samo dotyczy partnerki i jej równowagi między dawaniem siebie partnerowi, a dbaniem o siebie. Oboje powinni pamiętać jednak, że nie ma odbudowy relacji bez wzajemności.
TO MUSI BYĆ WSPÓLNA PRACA
„Potrzebuję, żebyś też dała coś od siebie. Żebym nie był tylko winny. Żebym poczuł, że też chcesz ze mną być”. Te lub podobne słowa chciałoby powiedzieć swojej partnerce wielu mężczyzn uzależnionych od hazardu. Większość nie mówi ich w obawie przed reakcją swojej partnerki. Boją się, że ją tym rozwścieczą i rzeczywiście może tak być. Bo w niej wciąż jest żal, ból i cierpienie. Związek to jednak żywy organizm. Jeżeli jedna strona wyciąga rękę, a druga stoi z założonymi rękami – nic z tego nie będzie.
Partnerka nie jest tylko „świadkiem” czy „ofiarą” uzależnienia. Ona też była w tej relacji. Często nieświadomie weszła w mechanizmy współuzależnienia: kontrolowania, wspierania, ratowania. Jeśli ich nie przepracujecie, one będą wracać. Będą niszczyć szanse na zdrową relację.
Dlatego do skorzystania z pomocy zachęcam nie tylko osoby uzależnione od hazardu, ale i ich bliskich. Nie po to, by „nauczyć się znosić”, ale by żyć dalej. Bez lęku, poczucia winy i strachu, a z normalnością, radością i wdzięcznością za to.
Związek po uzależnieniu nigdy nie będzie taki jak wcześniej. Nie musi być to jednak zła wiadomość. Może być lepszy – oparty na prawdzie, bardziej świadomy i głębszy niż kiedykolwiek.
Stanie się tak tylko wtedy, gdy oboje będziecie budować go od nowa. Nie z poczucia winy. Nie ze strachu. Ale dla siebie. Razem.
Szymon Bartnicki
Instruktor terapii uzależnień
Autor projektu „Postaw na siebie!”
Zobacz także:
POMOC ONLINE – umów się na wideo spotkanie!
Do partnerek hazardzistów