„Jak mam mu pomóc?”. „Jak namówić go na terapię?”. „Jak z nim rozmawiać, by mu nie zaszkodzić?”. – te i podobne pytania regularnie napływają do mnie od partnerek hazardzistów. Wobec sytuacji w jakiej się znalazłaś oczywiste jest, że o to pytasz. Odpowiedzi jednak oczywiste nie są. Co więcej, powinnaś ich poszukiwać u siebie, nie u mnie.

Wiedziesz spokojne, szczęśliwe życie. U swojego boku masz faceta, o którym zawsze marzyłaś. Planujecie wspólną przyszłość. Być może jesteście zaręczeni. Może już po ślubie. Chcecie mieć razem dzieci, oczekujecie ich lub już je macie. Masz poczucie, że wszystko układa się jak należy, gdy nagle to wszystko rozsypuje się niczym domek z kart. Jak grom z jasnego nieba spada bowiem na Ciebie informacja, że Twój partner jest hazardzistą. Dowiadujesz się o długach. Okazuje się, że Twój ukochany od dawna Cię okłamywał. Jesteś załamana. Nie wiesz komu możesz o tym powiedzieć i co masz powiedzieć, dlatego pomocy zaczynasz szukać w internecie. W sieci czytasz, że uzależnienie od hazardu to choroba. Bijesz się z myślami, czy go zostawić, ale trudno podjąć Ci decyzję, bo go kochasz. Myślisz: „Co ludzie powiedzą?”. „Przecież jest chory, nie powinnam…”. Postanawiasz spróbować mu pomóc. On jednak albo nie chce iść na terapię, bo twierdzi, że poradzi sobie sam albo łaskawie chodzi na nią, ale nie przynosi ona oczekiwanych przez Ciebie rezultatów. W efekcie coraz częściej się kłócicie. On twierdzi, że to Twoja wina, że go nie rozumiesz. W końcu zaczynasz rozważać, że może faktycznie problem leży po Twojej stronie. „Wyginasz się” się więc jeszcze bardziej i bardziej, ale nawet gdy przydarza się lepszy dzień to dwa kolejne są fatalne. Tracisz siły, ale nie poddajesz się i walczysz. Gdy wydaje Ci się, że powoli odnajdujesz się w nowej sytuacji przypadkiem dowiadujesz się o kolejnych długach, o których rzekomo zapomniał Ci powiedzieć lub nie powiedział Ci tłumacząc, że nie chciał Cię martwić. Nie rzadko okazuje się, że międzyczasie także zagrał albo wręcz wrócił do regularnej gry. Dopada Cię poczucie bezradności i beznadziejności, a on potrafi jeszcze wypalić, że to przez Ciebie. Ty nie masz już siły do dalszych kłótni. Skupiasz się na zorganizowaniu pieniędzy, kłamiesz by go chronić, szukać kolejnego terapeuty lub ośrodka leczenia uzależnień. Międzyczasie on nie tylko Cię nie wspiera, a wszystko utrudnia. Wszystko jest na Twojej głowie, wszystko to Twoja wina, bo go krytykujesz, nie rozumiesz i ciągle się czepiasz. Nie masz już sił, ale wmawiasz sobie, że musisz je wydobyć, bo kto to wszystko ogarnie jak nie Ty… Brzmi znajomo?

Po pierwsze nie daj sobie wmówić, że to Twoja wina. Nawet jeśli on tłumaczy swoją grę chęcią spełnienia Twoich oczekiwań to problemem nie były Twoje oczekiwania, a to, że on sobie z nimi nie poradził. Czynników mających na to wpływ może być wiele, ale o ile nie powiedziałaś mu „idź graj i wygrywaj, bo chcę to i to” – nie jesteś niczemu winna. Sprawa ma się podobnie w kontekście waszych sporów. Najprawdopodobniej nigdy wcześniej nie miałaś do czynienia z hazardzistą, więc masz prawo nie rozumieć jego uzależnienia. Mimo jego uzależnienia masz jednak prawo czegoś od niego wymagać jako swojego partnera. Jeżeli on zaś każdą Twoją uwagę traktuje jako atak na siebie, to znów jest to jego problem, nie Twój. Oczywiście, wobec tego, że dotyczy Waszej relacji dotyka i Ciebie, ale to on nie jest w stanie słuchać, że się martwisz, że nie ufasz, że sprawdzasz, czy że jest Ci ciężko.

Największym kryzysem dla pary paradoksalnie wcale nie musi być moment, gdy kobieta dowiaduje się o uzależnieniu partnera. To oczywiście trudny czas, ale wobec determinacji i siły kobiety oraz uległości wystraszonego faceta, który na wstępie godzi się na wiele żebyś tylko go nie zostawiła, początkowo jakoś sobie radzicie. Trudniej jest, gdy on już jest chwilę w terapii i rany zaczynają się goić. Nie rzadko doświadczył już jej pierwszych efektów i chciałby abyś też je widziała. Nie widzę w tym nic złego. Gorzej jak on wobec tego, że chodzi na terapię zaczyna oczekiwać „czerwonego dywanu”. Wtedy najczęściej czerwona robisz się Ty – ze złości, bo choć pierwsze efekty terapii widzisz, to o przeszłości nie zapomniałaś, a gdy tylko o niej mówisz on wielce się oburza.

Jak więc postępować? – pytasz. Rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać. Rozmowy kończą się kłótnią? A nie, to odpuść żeby nie złościć swojego królewicza… A jak przyłapiesz go na zdradzie to też mu nie mów, bo się wkurzy. Zdradza Cię regularnie? Nie ważne, też przymknij oko, przecież nie chcesz się kłócić. Mam nadzieję, że wyłapałaś ironię. Chcę Ci w ten sposób pokazać jakim absurdem jest to, że o czymś nie chcesz mu powiedzieć, bo nie chcesz mu zaszkodzić. Trzeba rozmawiać i wspólnie szukać kompromisów. Nawet kosztem kłótni. Jeśli nie powiesz o tym, że coś Ci nie pasuje to na jakiej podstawie oczekujesz, że to się zmieni?

Chcesz być z nim i go wspierać – bardzo proszę. Uważaj jednak, by w tym wszystkim nie zapominać o sobie i swoich potrzebach. Dlatego, gdy pytasz jak z nim postępować odpowiadam, że odpowiedzi powinnaś szukać u siebie. Nikt nie zna bowiem Twoich potrzeb bardziej niż Ty sama.

Wyobraź sobie teraz, że w odpowiedzi na Twoje pytania dotyczące obsługi Twojego partnera, dam Ci instrukcję. Co jeżeli nie zadziała? Co jeżeli mimo zastosowania się do niej Twój partner i tak nawali? Zostajesz Ty. Dlatego, tak jak hazardzistom tak i ich partnerkom powtarzam, że warto „postawić na siebie!”. W tym celu pracując z partnerkami hazardzistów szukamy odpowiedzi na pytania: Kim jestem i czego chcę od życia, a następnie pracujemy nad tym, by to osiągnąć. Jeżeli chciałabyś rozpocząć pracę ze mną – zapraszam.

Zobacz także:
Dlaczego hazardziści kłamią?
Wywiad dla „Świata Problemów”

Udostępnij lub wyślij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *