Często podkreślam, że nie mam nic przeciwko zakładom bukmacherskim. Poruszając temat bukmacherki chcę tylko, by ludzie mieli świadomość, że ta rozrywka to hazard, że związana jest z ryzykiem uzależnienia i jakie mogą być tego konsekwencje. Czasy, które nastały oraz to jak w konsekwencji wyglądają oferty bukmacherów, ryzyko to potęgują.
Moja „przygoda” z zakładami bukmacherskimi opierała się głównie o obstawianie meczów piłki nożnej. Zaczynałem od najpopularniejszych lig: angielskiej, hiszpańskiej, włoskiej, niemieckiej, francuskiej. Na moich kuponach znajdowały się też spotkania polskiej ligi, rozgrywek Ligi Mistrzów, czy Ligi Europy. Hazard jednak szybko mnie pochłonął. Nagle zacząłem się interesować 2. Bundesligą, Championship, a za chwilę także ligą fińską, a nawet japońską.
Będąc w szaleństwie zakładów nie myślałem racjonalnie. Nie byłem w stanie czekać do soboty i kolejnych meczów np. Premier League, dlatego obstawiałem rozgrywki, o których nie miałem bladego pojęcia, a tworząc kupony opierałem się tylko na tabelach i statystykach. Podobnemu szaleństwu mogą ulec dziś inni uzależnieni. Czołowe ligi piłkarskie wprawdzie z wiadomych przyczyn pauzują, ale że hazardzista grać musi, obstawia dostępne obecnie w ofercie mecze na Białorusi, w Nikaragui czy w Tadżykistanie. W dobie pandemii to jest ich Premier League, Primera Division i Bundesligia.
Liga białoruska gra w piątek i w sobotę. W Nikaragui mecze są w sobotę, w Tadżykistanie w sobotę i w niedzielę. Co obstawiać w pozostałe dni? Sporty wirtualne. Tu mecze odbywają się co kilka minut. Obstawiasz – wygrywasz. Grasz dalej. Przegrywasz? Za chwilę możesz się odegrać. Sam długo postrzegałem sport wirtualny jako niedorzeczny. Do czasu, bo później obstawiałem te wydarzenia z przyzwyczajenia. Drogę od totalnego lekceważenia wirtualnych wydarzeń, do całkowitego zanurzenia się w nich pokonałem w bardzo krótkim czasie.
W zaledwie kilka minut wygrywałem pieniądze, na które ludzie pracują kilka dni. Obstawiając mecze typu FC Blue – Red United. Tak szybko zarobione pieniądze sprawiały, że chciałem więcej, dlatego grałem dalej. Ekscytujące było to, że praktycznie nie musiałem czekać na następne wydarzenie. Oznaczało to również to, że szybciej mogłem popłynąć, a raczej utonąć.
Ta gra szybko przekształciła się w desperację. Desperacją była gra za duże kwoty i kontynuacja jej oparta o myślenie, że wygrana pozwoli mi wyjść z problemu, w który wpakowałem się kilka minut wcześniej w ten sam sposób, w który teraz chcę go rozwiązać.
Nie piszę o tym po to, by próbować zabraniać ludziom gry. Piszę o tym, ponieważ żyjemy w czasach, gdy skłonność do uprawiania hazardu w wirtualnych wydarzeniach jest większa niż jeszcze kilka tygodni temu. Dlatego tak ważne jest, aby być świadomym swoich zachowań.
Ludzie łatwo wciągają się w różne niezdrowe sposoby radzenia sobie z lękiem i nudą. U mnie był to hazard, ale może być to także obsesja na punkcie Netflixa, czy granie na telefonie. Wszystko jest dla ludzi. Jeżeli jednak twoja rozrywka zaczyna wpływać na inne obszary twojego życia, musisz działać. Gdy zaczynasz zaniedbywać swoje obowiązki, gdy nie angażujesz się w życie rodzinne… Bądź świadomy, jeśli wpadasz w coś, co staje się obsesyjne.
Jeżeli korzystasz z rozrywek hazardowych częściej niż dotychczas, bądź świadomy swoich ograniczeń. Sporty wirtualne to tylko kreskówka oparta na algorytmach. Nie jest ona jednak dla dzieci. Bajki zazwyczaj kończą się dobrze. Moja „przygoda” z hazardem online nie miała happy endu.
Zobacz także:
Koronawirus i uzależnienie od hazardu