W piątek, 13-tego kwietnia, w serwisie goal.pl pojawił się wywiad ze mną. To pierwszy, który udzieliłem jako autor bloga POSTAW NA SIEBIE. W tym wpisie prezentuję jego fragmenty. Zapraszam!
O co był Twój pierwszy zakład?
– Mistrzostwa świata w piłce nożnej w 1998 roku rozpoczynały się meczem Brazylia – Szkocja. Założyłem się z kolegą wujka, że Brazylia wygra 2:1 i trafiłem. Wygrałem półlitrową colę. Miałem 8 lat. Rodzice rzadko pozwalali mi wówczas pić ten napój, więc satysfakcja była podwójna. Inna sprawa, że później założyliśmy się drugi raz. O wynik finału, w którym Brazylia grała z Francją. Dałem 3:0 i było 3:0, ale dla Francji.
(…)
Dlaczego zacząłeś akurat od punktów stacjonarnych?
– By grać online trzeba było wysłać skan dowodu osobistego, którego nie miałem, bo byłem niepełnoletni. W punktach stacjonarnych nikt mnie o dowód nie pytał.
(…)
Co lubiłeś obstawiać najbardziej? Byłeś ekspertem w jakiejś dyscyplinie?
– Piłkę nożną. W niej czułem się ekspertem. Tylko co z tego? Dziś na Twitterze mecze typują prawdziwi piłkarscy eksperci (przynajmniej tak nazywa się dziennikarzy sportowych) i co? I mylą się nie mniej, niż ja, gdy grałem.
Jakie to uczucie: wygrywać z bukmacherem?
– Szalone. Wyobraź sobie, że w jeden wieczór wygrywasz równowartość swojej miesięcznej pensji. Dwukrotność? A teraz wyobraź sobie, że w jeden wieczór wygrywasz sumę kilka razy większą, niż twoja wypłata. A teraz, że zdarza ci się to kilkukrotnie, w krótkim odstępie czasu. To szalone, ale i bardzo niebezpiecznie. Wtedy jednak nie zdawałem sobie z tego sprawy. Czułem, że jestem bogiem. Byłem przekonany, że prędzej czy później dorobię się fortuny. Wychodziłem z założenia, że jestem tak mocny, że nawet jak przegram, to w końcu wygram i w ten sposób nie tylko odrobię, ale i zarobię.
„Legalny Bukmacher” o „POSTAW NA SIEBIE”: Polecam ten blog każdemu – KLIKNIJ, by zobaczyć.
(…)
Podejmowaniu poważnej decyzji o wywróceniu swojego życia do góry nogami na pewno towarzyszy strach. Czy to powód do wstydu?
– To hazard przewrócił moje życie do góry nogami. Decyzja o leczeniu była pierwszym krokiem w kierunku jego uporządkowania. Powodem do wstydu jest natomiast cierpienie, które zadałem bliskim przez moje uzależnienie.
(…)
Wielu obawia się ośrodków terapii – jest czego?
– Ja najbardziej bałem się tego, kogo tam spotkam. W tym przypadku nie było czego się bać, ponieważ poznałem tam wielu wartościowych ludzi. Normalnych, jak inni, ale po przejściach. 8 tygodni, które spędziłem w ośrodku, było pierwszą tak długą rozłąką z narzeczoną. Towarzyszyła mi ogromna tęsknota za nią, za rodziną, za znajomymi. Z tego powodu często przychodziły mi do głowy głupie myśli, które to wszystko jeszcze bardziej utrudniały. Do tego te wyrzuty sumienia, o których już wspominałem. Terapia? Były momenty strachu, były momenty smutku. Był płacz, ale był i śmiech. To była gigantyczna huśtawka nastroju. Pobyt w ośrodku na pewno nie był wakacjami, ale dziś uważam, że nie ma czego się bać. Powiem więcej: biorąc pod uwagę moje uzależnienie od hazardu, to jak daleko ono zabrnęło i ile szkód poczyniło, pobyt w ośrodku był najlepszą rzeczą, która mogła mi się przydarzyć.
(…)
Prowadzenie bloga jest Twoją własną terapią?
– Dodatkiem do niej. Blog pomaga mi w lepszym rozumieniu samego siebie i otaczającego mnie świata.