Ostatnio na Twitterze krążyła informacja o dużej wygranej u bukmachera. Zachwyty nad zwycięskimi kuponem przypomniały mi, że ja też kiedyś wygrywałem. Bywało, że naprawdę dużo. To właśnie te wygrane pociągnęły mnie na dno.
Autorowi kuponu gratuluję i życzę chłodnej głowy. Ja jej nie miałem. Ja i wielu innych hazardzistów, którzy do mnie piszą. Dlatego uważam, że wielka wygrana u bukmachera, to zarazem wielka pułapka. Nie bez powodu pierwsza z faz rozwoju uzależnienia od hazardu to… faza zwycięstw.
„Okazjonalne granie i pierwsze wygrane. Następuje pobudzenie i chęć większych wygranych. W konsekwencji gra się częściej i za coraz większe stawki. W przypadku „wielkiej wygranej” pojawia się nieuzasadniony optymizm. Człowiek zaczyna wierzyć, że może częściej i więcej wygrywać, więc obstawia jeszcze większe pieniądze”. Więcej o fazach uzależnienia można przeczytać – tutaj.
Każda kolejna wygrana coraz bardziej uderzała mi do głowy. Często jeszcze zanim wypłacono mi pieniądze, myślałem o tym jak je rozmnożę. Nierzadko mi się to udawało, ale ja wciąż chciałem więcej. Przegrane? Były wkalkulowane w grę. „Real też nie zawsze wygrywał, a i tak był „Galaktyczny”.
„Nie myśl o tym, ile możesz przegrać. Pomyśl o tym, ile możesz wygrać” – usłyszałem od kolegi krótko po tym jak zacząłem grać. Weszło do głowy. Weszło tak mocno, że te zdanie towarzyszyło mi codziennie, dopóki nie przestałem grać.
Straciłem nad tym kontrolę, a utrata kontroli jest jedną z pierwszych oznak uzależnienia. Ja uzależniłem się tak szybko, że ostatnio zastanawiałem się, czy przypadkiem nie uzależniłem się natychmiast.
Wielka wygrana jest wielką pułapką także z powodu łatwości z jaką przychodzi. Obstawiasz X, czekasz jak skończą się mecze – wygrywasz Y. Czasem jest to część wypłaty, potem równowartość, a bywa, że i wielokrotność. W dzień lub dwa, ewentualnie niewiele więcej.
A skoro w tak krótkim czasie wygrałem tyle, ile w pracy muszę zarabiać miesiąc albo jeszcze więcej… „Nic tylko grać. Przecież znam się na tym. Wygrałem, zobacz!”. A teraz wejdź na stronę główną bloga. Zjedź na dół i przejdź na podstronę 14. Tam zaczyna się moja hazardowa historia.
Były w niej wygrane. Były porażki. Największą moją wygraną jest to, że mimo tych porażek wciąż żyję. Że żyję ze mną moja narzeczona, rodzina i bliscy. Gdy grałem chory łeb tak bardzo pragnął kolejnych wygranych, że nie widział, że prawdziwy skarb już dawno ma. U swojego boku.
niestety hazard zakrywa wartości, które naprawdę się w życiu liczą. to przerażające jak bardzo można się wciągnąć i jak bardzo zniszczyć sobie życie – w którym nic poza graniem i przelatującymi cyferkami się nie liczy. To niebywałe uczucie oderwać się od patologicznego grania i cieszyć się z najmniejszych rzeczy 🙂
Cenna obserwacja, że wygrane ciągną na dno najmocniej. Potem oczywiście „konieczność” odegrania się. U siebie zauważyłem podobne zachowania na giełdzie. Nasdaq może być niezłym kantorem bukmacherskim, szczególnie na zakupach lewarowanych 4 razy. W efekcie możesz tracić i zarabiać w zawrotnym tempie. Oczywiście, są jakieś teoretyczne zapisy o możliwości straty, ale nikt jeszcze nie pisze o tym w kategorii uzależnień. To coś jak upijanie się drogą whisky, czy tanią wódką. Niby lepiej wygląda, ale mechanizm ten sam.