Kontynuuję opis życia w zamkniętym ośrodku uzależnień. Było już dużo o tym, co mnie tam spotkało i emocjach, które mi towarzyszyły. Pisałem też o terapii, a żeby lepiej przybliżyć Wam życie w placówce, zaprezentowałem ostatnio jej plan tygodnia. Dziś pora na narzędzia, na których pracują wszyscy uzależnieni pacjenci. Przynajmniej powinni pracować. Chodzi o dzienniczek uczuć i dzienniczek głodu hazardowego.
Dzienniczek uczuć to coś w rodzaju pamiętnika. Zapisywane są w nim wydarzenia dnia codziennego, związanie z nimi automatyczne myśli oraz uczucia. Wygląda to tak:
Piszcząc dzienniczek uczuć ważne jest, by robić to na zakończenie każdego dnia. Pisanie wstecz nie ma sensu, ponieważ to nie to samo. Emocje opadają, trudno przypomnieć sobie automatyczne myśli. Takie zapiski nigdy nie przedstawiają wydarzenia tak jak naprawdę je przeżywałeś – przekonałem się o tym. Jak więc wypełniać ten dzienniczek? Przede wszystkim regularnie. Jeśli jakiś dzień pominąłem, nie wracam do niego. Oto przykładowy wpis:
Przeżycie/zdarzenie:
Przyjazd do zamkniętego ośrodka leczenia uzależnień
Towarzyszące automatyczne myśli:
Kurwa mać, gdzie ja jestem?! Ja?! Ja! Ale skoro już tu jestem – dam radę. Może nie będzie tak źle. Ja pierdolę!
Towarzyszące uczucia:
strach, złość, przerażenie, smutek, niepewność, ale i nadzieja
Równolegle z dzienniczkiem uczuć prowadziłem dzienniczek głodu hazardowego, który wygląda tak:
Zapytacie po co to wszystko? Wypełniając regularnie dzienniczek uczuć i dzienniczek głodu hazardowego uczyłem się siebie. Dowiadywałem się jak wydarzenia z dnia codziennego wpływały na mnie, a w połączeniu z dzienniczkiem głodu hazardowego, jak wpływały również na moją chęć gry. Po jakimś czasie takich obserwacji dowiadywałem się o sobie wielu ważnych rzeczy, które sprawiały, że gdy pewne wydarzenia się powtarzały, lepiej się w nich odnajdywałem. Byłem na nie przygotowany, wiedziałem jak się zachować. A mając taką huśtawkę nastroju, jaką ja miałem w ośrodku (pisałem o tym – TUTAJ), jest to cholernie ważne i robiłem to po to, by zrozumieć swoje jazdy. Żeby nie zwariować. Po prostu.
Gdy dowiedziałem się, że mam prowadzić jakieś dzienniczki poczułem ogromny sprzeciw. „Nie dość, że trafiłem do ośrodka, to teraz robią ze mnie wariata i jeszcze chcą żebym to sam dokumentował” – pomyślałem. Gdy emocje już opadły, zacząłem prowadzić oba dzienniczki. Po jakimś czasie zauważyłem jak cholernie mi pomagają! Nie tylko podczas pobytu w ośrodku, ale i po jego opuszczeniu, mimo że już ich nie prowadziłem. Dzięki nim poznałem siebie, swoje automatyczne zachowania, itp. Dziś, gdy pewne wydarzenia się powtarzają lub gdy przeżywam podobne emocje, lepiej sobie radzę. I choć wiele osób może się z tego śmiać to uważam, że dzienniczki to coś co powinni przerobić wszyscy. Nie tylko uzależnieni od hazardu, alkoholu czy narkotyków. Wszyscy, a więc także Wy – „zdrowi”. Taki wgląd w siebie, jaki serwują te dzienniczki, daje nieprawdopodobne rezultaty. Serio! Ale już Was nie zanudzam, bo i tak nie będzie chciało się Wam tego sprawdzić…