Przez ponad 10 lat obstawiałem zakłady bukmacherskie. 2 lata temu doszedłem do ściany, sięgnąłem dna, chciałem się zabić. Na szczęście na swojej drodzy napotkałem ludzi, którzy skierowali mnie na leczenie. I wiesz co? Wobec mojego uzależnienia od hazardu była to najlepsze, co mogło mi się przydarzyć. Dziś żyję i choć konsekwencje wciąż się za mną ciągną, to potrafię się tym życiem cieszyć.
O tym jak zacząłem obstawiać zakłady bukmacherskie i o tym jak rozwijało się moje uzależnienie od hazardu, piszę od początku powstania bloga. Opisałem i wciąż opisuję na nim całą swoją historię – od pierwszego kuponu, przez pobyt w ośrodku leczenia uzależnień, po wyjście na wolność i nowe życie.
Co mogę dziś do niej dodać? Z perspektywy czasu uważam, iż zacząłem grać nie dlatego, że znalazłem się w złym towarzystwie. Nie dlatego, że ktoś pokazał mi zakłady bukmacherskie. Zacząłem grać z powodu niskiego poczucia własnej wartości. Odkąd poszedłem do szkoły średniej i zamieszkałem w internacie, zacząłem sobie je sztucznie podnosić. Wygrane u „buków” mi w tym pomagały. Problem w tym, że było to sztuczne, co oznacza, że tak naprawdę nie miało nic wspólnego z rzeczywistością.
Wygrane po pewnym czasie się skończyły. Potem znów się pojawiały, ale między czasie przegrywałem pieniądze. Mnóstwo pieniędzy. Z czasem nieswoich pieniędzy… Ile? Nie wiem, bo zawsze bałem się tego liczyć. Ktoś powiedział mi kiedyś: „Nie myśl o tym, ile możesz przegrać. Pomyśl o tym, ile możesz wygrać” – i tego się trzymałem.
To trwało latami. Gdy wygrywałem – chciałem więcej, dlatego grałem dalej, za większe stawki. Gdy przegrywałem – grałem, by się odegrać. Gdy się nie udawało brałem pożyczki. Później kredyty. Gdy między czasie coś wygrałem, to spłacałem część zobowiązań, ale później znów brałem pożyczki i zaciągałem kolejne kredyty. Cholernie bałem się, że gdy moja narzeczona dowie się o wszystkim, to mnie zostawi. Dlatego kłamałem. Moje życie było jednym wielkim kłamstwem.
W pewnym momencie doszedłem do ściany. Sięgnąłem dna, bo przegrałem wszystkie pieniądze, które miałem. To zdarzało mi się wielokrotnie. Problem w tym, że nie miałem skąd wziąć dodatkowej kasy. Odmówiły mi banki, a we wszystkich możliwych „chwilówkach” miałem już pożyczone pieniądze. Nie miałem już też znajomych, którzy mogliby mnie poratować, bo albo już mi pożyczyli, albo wcześniej odmówili.
To był moment, w którym byłem najbliżej samobójstwa. Kilkukrotnie siedziałem wówczas na moście, czy stojąc na czerwonym świetle rozważałem, by wejść pod pędzący samochód. Płakałem non stop, ale nie miałem odwagi, by coś sobie zrobić. Zawsze byłem tchórzem…
Kiedyś wróciłem do domu i zadzwonił telefon. To była windykacja, a ja wyjątkowo zapomniałem wyciszyć dzwonek. Była wówczas przy mnie narzeczona, dlatego odebrałem i powiedziałem, że to pomyłka. Spanikowałem, dlatego narzeczona szybko zorientowała się, że kłamię. Nie miałem siły kłamać dalej. Powiedziałem prawdę. Całą prawdę. Niedługo później trafiłem do ośrodka leczenia uzależnień.
To jak trafiłem do ośrodka, jak wyglądał pobyt tam, co działo się wcześniej oraz co działo się później, już opisywałem. Dziś tekst o tym, że mija 2 lata odkąd nie gram. Otóż przestałem grać jeszcze zanim trafiłem do ośrodka, ale to tylko dlatego, że już nie miałem za co. Dzięki temu, że tam trafiłem, dzięki pracy, którą wykonałem po wyjściu z niego wraz z moim terapeutą, dziś mija 2 lata jak nie gram.
Co się zmieniło? Mimo, że konsekwencje się za mną ciągną i ciągnąć będą się jeszcze długo, to żyje mi się lżej. Bo już nie muszę kombinować. Bo już nie muszę kłamać. Po moje problemy, choć wciąż jest ich sporo maleją, a nie rosną. Tylko tyle i aż tyle. W całym tym syfie, w który się wpakowałem to naprawdę spory powód do radości.
Przez moje uzależnienie od hazardu straciłem sporo pieniędzy. Straciłem pracę. Straciłem zaufanie osób, które kocham. Minęły 2 lata, a tego zaufania nie udało mi się jeszcze odbudować. Przez moje uzależnienie nie odbył się ślub, który był zaplanowany na czerwiec 2017. Moja narzeczona wciąż chce jednak za mnie wyjść, ale przez moje uzależnienie nowego terminu ślubu brak. Przez moje uzależnienie nie mam dziś dzieci, które bardzo chciałbym mieć. Przez moje uzależnienie wciąż jest sporo problemów, których terminu rozwiązania nie sposób wskazać. Boli mnie to bardzo, a mimo to potrafię być szczęśliwy.
Potrafię być szczęśliwy, bo choć straciłem wiele, to nie straciłem tego co najważniejsze, czyli najbliższych. Nie odwrócili się ode mnie rodzice, nie odwrócił się ode mnie Brat, nie odwróciła się ode mnie reszta rodziny. Moja Narzeczona wciąż jest przy mnie i chce być dalej. Żyję, a jeszcze dwa lata temu nie było to takie oczywiste.
Dziś cieszy mnie czas spędzony z osobami, które kocham. Wymagam mniej od życia, ale nie dlatego, że dostałem po dupie. Dlatego, że dostałem po dupie doceniam to co mam, czyli zajebistą Narzeczoną i wspaniałą rodzinę. To cenniejsze od jakichkolwiek pieniędzy.
Co będzie dalej? Nie wiem. Wiem, że nie chcę już nigdy grać. Nie chcę wracać do zakładów bukmacherskich. Nie chcę wracać do hazardu. Chcę cieszyć się moją rodziną. Chcę ożenić się z moją Narzeczoną. Chcę mieć dzieci. Pieniądze? Nie napiszę, że są nieważne, bo potrzebuję ich, by utrzymać i wykarmić siebie oraz rodzinę.
Chcę mieć pieniądze, bo potrzebuję ich dla siebie i swojej rodziny. Nie chcę już jednak być bogaty jak wtedy, gdy obstawiałem zakłady bukmacherskie. Nie chcę, bo już jestem bogaty. Bo mam rodzinę: rodziców, Brata i Narzeczoną. Szkoda tylko, że musiałem stracić tyle pieniędzy, by zrozumieć, że to Oni są znacznie ważniejsi od jakichkolwiek pieniędzy. Są najważniejsi. To Oni są największym skarbem.
Witam trafiłem na twoją stronę poprzez profil fb Sot Stare Juch. I tak jak ty jestem hazardzista / 5 msc abstynencji / i też jestem po terapii w SOT . Bardzo fajne masz spostrzeżenia odnośnie naszego uzależnienia . Pozdrawiam i wytrwałości
Pierdu pierdu bedzie wiosna z tego sie da wyjsc i zyc normalnie jak juz raz przekroczyles cienką czerwonom to juz tylko smierc psychiatryk albo wiezienie normalne zycie nie jest mozliwe kiedy jest sie uzalznionym od hazardu elo