Włoskim futbolem wstrząsnął skandal związany z obstawianiem meczów przez piłkarzy. Ale problem jest szerszy, a uzależnienie od hazardu dotyka wielu sportowców, nawet reprezentantów Polski. Z badań wynika, że aż 70 proc. piłkarzy w Polsce przyznaje się do uprawiania hazardu. Kłopoty zaczynają się wtedy, gdy ktoś wychodzi z punktu bukmacherskiego, a jego głowa tam zostaje – pisze w swoim artykule dziennikarz Sport.pl, Antoni Partum.

– Przestałem spać w nocy. Im więcej mijało czasu, tym bardziej robiłem się opętany przez ciążący na mnie dług. Kwota, którą byłem winien, stale rosła. W pewnym momencie myślałem, że gram tylko po to, by próbować odzyskać to, co straciłem. Ale dług był coraz trudniejszy do spłaty. A że grałem u nielegalnych bukmacherów, którzy co miesiąc zmieniali nazwę i witrynę platformy, to zaczęto mi grozić. Grożono, że połamią mi nogi, jeśli się nie spłacę. Wszystko, co zarabiałem, szło na pokrycie długów na podejrzanych platformach – to część wstrząsających zeznań Nicolo Fagioliego, piłkarza Juventusu, którego cytuje „Tuttosport”.

(…)

I tu warto otworzyć nawias. Włoscy piłkarze mogą legalnie obstawiać inne dyscypliny niż futbol, ale tylko w autoryzowanych punktach. Nielegalne strony bukmacherów charakteryzują się tym, że nie trzeba w nich podawać swoich danych, a do tego można grać na kredyt, co jeszcze bardziej zwiększa ryzyko – czytamy na łamach „Sport.pl”.

(…)

Logotypy bukmacherów i wszelkie ich reklamy to dla osób uzależnionych od hazardu tzw. wyzwalacze, które mogą powodować myśli o graniu. Doskonale o tym wie Szymon Bartnicki, były dziennikarz sportowy, który przez 10 lat był hazardzistą, ale dziś zajmuje się terapią uzależnień.

– Dla osoby, która obstawia mecze, samo oglądanie meczów może być wyzwalaczem. Obecnie gdy logotypy są na koszulkach, reklamy pojawiają się przed meczem, w przerwie i tuż po przerwie, a w trakcie transmisji na ekranie pojawiają się paski z kursami i bonusami, jest to naprawdę ciężki kaliber. Gdy jest się tak wystawianym na próbę, osoba uzależniona stoi przed gigantycznym wyzwaniem, by nie ulec pokusie. Dobra terapia może skutecznie w tym pomóc, ale najczęściej to wymaga czasu i dużej ostrożności – tłumaczy nam Bartnicki, który jest twórcą projektu „Postaw na siebie”, mającego na celu pomoc hazardzistom i ich bliskim oraz profilaktykę dotyczącą uzależnienia od hazardu.

– Kibice często grają wedle złudnego schematu: „znam się na piłce, więc obstawiam, wygrywam, zarabiam, a potem się bawię”. Ale ta „zabawa” potrafi uderzyć do głowy. Następuje pobudzenie i chęć coraz większych wygranych. W konsekwencji gra się częściej i za coraz większe stawki. W przypadku „wielkiej wygranej” pojawia się nieuzasadniony optymizm. Człowiek zaczyna wierzyć, że może częściej i więcej wygrywać, więc obstawia jeszcze większe pieniądze. Wysokie stawki to z kolei ryzyko dużych strat. Wraz z nimi „zabawa” się kończy, a zaczynają robić się problemy – dodaje Bartnicki.

– Wraz z wejściem bukmacherów do internetu wzrosła ich dostępność. Gdy zaczynałem, trzeba było się ubrać, iść do punktu stacjonarnego. Nie zawsze się chciało, nie zawsze był na to czas. Teraz, tuż przed meczem, bez problemu mógłbym wziąć pożyczkę, wpłacić na konto i obstawić. Potem znowu i znowu. Dla osób uzależnionych to znacznie zwiększa i przyspiesza destrukcję. Pierwsze symptomy kłopotów? Utrata kontroli czasu i środków przeznaczanych na grę. Jeżeli ktoś przeznacza na grę środki, które były przeznaczone na inne cele, to sytuacja wymyka się spod kontroli. Jeżeli z powodu gry zaczyna się pożyczać pieniądze lub kłamie się odnośnie do stopnia swojego zaangażowania w hazard, oznacza to, że gra stała się problematyczna, czyli uzależnia – tłumaczy Bartnicki.

Artykuł pochodzi z serwisu Sport.pl. Całość można przeczytać – TUTAJ.

Zobacz także:
Wykład dla Śląska Wrocław
Hazard wśród piłkarzy w Polsce

Udostępnij lub wyślij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *