Co jakiś czas dostaję od Was wiadomości na Facebooku oraz maile. W ostatnim czasie jest ich więcej, za co bardzo dziękuję. Dajecie mi motywację do działania. Np. autor tego:
O to właśnie mi chodzi. Ten blog nie jest o hazardzie. Nie jest też o wyjściu z hazardu. Nie przeczytacie na nim: to rób, a tego nie rób. Na blogu opisuję swoją historię, co pomaga mi w codziennym funkcjonowaniu i w pracy nad sobą. Każdy może sobie coś z tego wziąć. Bo wszyscy mamy jakieś problemy. Ja mam takie, a nie inne. Kiedyś chciałem się przez nie zabić, dziś z nimi walczę, by żyć.
A ja zaluje, ze nie odkrylem Twojego bloga wczesniej, może wcześniej zapaliłaby mi się lampka? Przez hazard stracilem tydzień temu wszystko co najważniejsze, czyli swoją ukochaną. Pierwszą i jedyną, którą pokochałem na serio. Wcześniej były tylko jakieś przelotne miłostki. Reszta problemów, czyli długi w wysokości kilkudziesięciu tys. zł jakoś mnie przestały przerażać. Prędzej, czy później zdołam to jakoś odrobić. Tym bardziej, że nie gram już od pół roku. Tylko co z tego, skoro zostałem sam? Nie bardzo wiem, jak się odnaleźć w tej rzeczywistości i czy w ogóle jestem w stanie to zrobić, ale to nie o tym blog.
W każdym razie pamiętajcie, że długi to wcale nie jest najgorsza część tej choroby. Stracić można o wiele więcej.
Przykro mi z powodu odejścia Twojej ukochanej. Zgadzam się z tym co piszesz na zakończenie komentarza. Trzymam kciuki za Ciebie!