Latami ukrywana pod stertą kłamstw i żelazną maską z przyklejonym uśmiechem, w końcu ujrzała światło dzienne. Bałem się, że gdy ją poznacie, to mnie „zniszczycie”, a Wy mnie wspieraliście. Z niewyobrażalną dla mnie siłą.
Początkowo hazard był czymś na czym budowałem poczucie własnej wartości. Był to fatalny pomysł, ale zrozumiałem to wiele lat później. Wówczas strasznie zakompleksiony Szymon o tym nie myślał, bo nagle dostał „coś”, co sprawiło, że mógł się podbudować. Wystarczyło kilka wygranych bym z kogoś kto czuł się śmieciem poczuł się Bogiem.
To tak jakbym wsiadł do rakiety i poleciał w kosmos. Momentami czułem się tak zajebisty, że nawet rakieta nie była mi potrzebna. Cyk i odlatywałem. Później nawet jak spadałem nie byłem tego świadomy. Dopóki z wielkim hukiem nie uderzyłem w ziemię…
Decyzja o ujawnieniu się długo we mnie dojrzewała. Nie będę się teraz nad tym rozczulać, bo gdybym miał napisać o tym, co działo się w mojej głowie w tej kwestii, to… byłby to zdecydowanie za długi wpis, a to nie moja chora głowa jest jego tematem.
Wasza reakcja… Dzień później podziękowałem za nią na Facebooku i Twitterze będąc pod jej gigantycznym wrażeniem, ale ona miała ciąg dalszy. Tak naprawdę do dziś dostaję wiadomości, czy odbieram telefony. Ich ilość, to co piszecie, to co mówicie…
Na początku czułem ulgę, później było mi miło, a w pewnym momencie było mi wręcz niezręcznie. Jesteście niesamowici. Naprawdę! I wiecie co? Daliście mi taką motywację do działania, że nie zrezygnuję dopóki nie osiągnę celu.
Po tym wszystkim co się wydarzyło i cały czas się dzieje wiem jedno… Nie mogę tego zepsuć. I nie zepsuję!