„Jak Ty to zrobiłeś, że Twoja kobieta Cię z tym wszystkim nie zostawiła” – napisał do mnie jeden z czytelników bloga. Nie wiedziałem, co mu odpisać. Pomożesz? – zapytałem Narzeczonej i po chwili nawiązała się rozmowa.
– Odpowiedź jest bardzo prosta. Kocham Cię. Wiesz dobrze, jak długo czekałeś, aż wypowiem te słowa gdy zaczęliśmy być razem. Czekałeś długo, bo te słowa mają dla mnie olbrzymie znaczenie. Kochać kogoś, to znaczy być z kimś na dobre i złe, w zdrowiu i w chorobie. Hazard to choroba. Wspieram Cię w tej chorobie, tak jak pewnie Ty byś mnie wspierał, gdybym miała np. raka. Chyba zachowałam się jak trzeba. Wiem, że tego ode mnie oczekujesz. To jest dla mnie tak oczywiste jak to, że jutro wstanie Słońce. Kropka – odpowiedziała.
Mija 10 lat odkąd jesteśmy razem. Jak je oceniasz?
Barwnie. Tak, to doskonałe określenie. Były kolorowe momenty, ale także szare i czarne. Tak jak w każdym związku. Wiem jedno: bardzo mnie kochasz, chyba jeszcze bardziej niż przed terapią.
Historia o poszukiwaniu Skarbu. 9 lat RAZEM!
Zawiodłem Cię wiele razy. Często powtarzając wcześniejsze błędy. Wiele kobiet na Twoim miejscu zapewne by się poddało. Ty jednak tego nie zrobiłaś. Skąd czerpałaś siłę i wiarę, że wreszcie się zmienię?
Żaden związek nie jest idealny, a jeśli ktoś tak mówi, to kłamie. Nie mogę odpowiadać za te „wiele kobiet”. Każda sytuacja jest inna i wyjątkowa. Wiesz dobrze, że Cię kocham i sądzę, że to był sprawdzian dla tych słów. Chyba go zdałam 🙂
Co musi się stać, byś uznała, że było warto?
Już się stało. Widzę Twoją ogromną przemianę. Nie mam na myśli tylko tego, że skopałeś tyłek tej chorobie. Jesteś innym człowiekiem. Inaczej patrzysz na wiele spraw. W Twojej głowie są marzenia, ale nie zasłaniają Ci one planów, które realizujesz krok po kroku.
Pamiętasz, ile razy myślałaś o tym, by mnie zostawić?
Kilka na pewno. Nie wiem dokładnie ile. Najtrudniejsze momenty były wtedy, gdy się dowiedziałam. Nie miałam jeszcze takiej świadomości jak dziś, że hazard to śmiertelna choroba. Nie jestem osobą, która jeśli widzi problem, to go omija. Powtarzam Ci to zresztą regularnie co najmniej raz w tygodniu , jak nie pięć 🙂
Jesteś w stanie wskazać jeden najtrudniejszy dla Ciebie moment?
Tak. Rozłąka na 8 tygodni. Czułam się bardzo samotna i zagubiona. Nic mnie nie cieszyło. Jedynie codzienne rozmowy z Tobą trzymały mnie na duchu. Bałam się Twojego powrotu do domu. Wiedziałam, że jeśli terapia nie przyniesie efektów, muszę Cię zostawić. Świadomość tego była najgorsza.
Wigilia w ośrodku leczenia uzależnień. Dzień cudów
Dzień, w którym poznałaś całą prawdę. Jak go zapamiętałaś?
Strach, ale też ogromna ulga. Widziałam, że będzie bardzo ciężko, ale też, że widać światło w tunelu. Sądziłam, że będzie już tylko lepiej. I tak się stało.
Ratunkiem dla mnie miał być ośrodek. Wierzyłaś w to?
Tak. Mówią, że kobiety mają szósty zmysł. I sam wiesz, że wiele moich przeczuć się sprawdza. Jak nie wszystkie ;D Tutaj chyba było podobnie. Nie miałam nic do stracenia. Zresztą Ty już też nie.
Jak wyglądało wówczas Twoje życie, gdy byłem w ośrodku?
Praca, dom, ROZMOWA Z TOBĄ, sen i tak od początku. Musiałam mieć wypełnioną każdą sekundę życia, żeby nie myśleć, nie zadręczać się. Bo najgorsze było rozmyślanie i zastanawianie się. Sądzę, że miałam jakiś rodzaj depresji. Chyba tylko sen był pełnym ukojeniem. Najgorsze były weekendy. Nie miałam żadnej ochoty na spotkania towarzyskie. Chciałam być jak najszybciej z Tobą.
Po moim wyjściu z ośrodka ponownie byliśmy razem, ale wcale nie było łatwiej. Jak wyglądało to z Twojej perspektywy?
Bardzo czekałam na ten moment. Dla mnie to była wieczność. Niesamowita radość. Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać. Wiedziałam tylko, że wróciłeś i dalej nic. Próbowałam Cię odkrywać na nowo. Wiele twoich reakcji się zmieniło, choćby podejście do obowiązków. Planowałeś każde zajęcie w ciągu dnia, choćby odkurzanie, które wpisywałeś do kalendarza. Zostało Ci to do dzisiaj. Założyłeś bloga, który okazał się dla Ciebie kontynuacją terapii. Ciągle czułam niepokój i niepewność, pomimo Twojego powrotu. Później była już tylko mozolna praca nad zaufaniem, budowaniem naszych relacji. Ta praca trwa do dziś.
Chciałbym mieć dzieci
Ufasz mi?
Teraz już tak. Miewam momenty, w których się waham.
A wstydzisz się mnie? Tego, że jestem hazardzistą?
Nie, ale… Bardzo nie lubię okazywać swoich słabości. Wśród moich znajomych tylko jedna osoba wiedziała o Twojej chorobie. Nie czułam takiej potrzeby, by się tym dzielić z kimkolwiek, bo wiem, że nie otrzymałabym pomocy. Może to źle…? Mówią, że lepiej przegadać problemy niż je cisnąć w sobie.
Na pewno nie czuję wstydu. Każdy ma jakiś swój krzyż, który musi dźwigać. Tutaj to jest choroba, gdzie indziej zdrada.
Gdy rozmawialiśmy podczas świąt Bożego Narodzenia powiedziałaś, że jesteś szczęśliwa. Na czym polega to szczęście?
Twoja przemiana z osoby znerwicowanej i wiecznie zapracowanej na człowieka cierpliwego i poświęcającego mi dużo czasu – to najbardziej mnie cieszy. Nie obawiasz się mojej reakcji na najgorsze nawet informacje. Nie masz głowy w chmurach, tylko plany, które realizujesz. Imponuje mi to. Oczywiście, żebyś nie odleciał za bardzo w chmury, dodam, że nie wszystko jest idealnie 🙂
2 lata po ośrodku oczami innych
Pisze do mnie wiele dziewczyn, które jak Ty dowiadują się, że ich facet jest hazardzistą i pytają, co mają robić. Co byś im odpowiedziała?
Niech najpierw odpowiedzą sobie na pytanie, czy kochają tę drugą osobę. Ale niech miarą ich miłości nie będzie liczba fotek na Instagramie czy Facebooku, tylko chęć poświęcenia się dla drugiej osoby. Zrobiłam to i tego samego oczekuję od Ciebie.
Jeśli już będą pewne swoich uczuć, to droga jest w teorii prosta: ośrodek zamknięty, przetrwanie okresu samotności, które będzie bardzo trudne i życie po wyjściu, które chyba jest najtrudniejszym sprawdzianem dla związku. Bo po wyjściu nie wiesz, co Cię czeka: czy terapia przyniosła skutek, czy trzeba ją powtórzyć, czy trzeba go wysłać do ośrodka odizolowania na rok(też takie są!). Nam się udało, ale nie dam nikomu gotowej recepty na sukces.
Jeśli jesteście pewne swoich uczuć tak jak ja, to warto podjąć tę trudną próbę. Gdy uda się przetrwać okres terapii i później powrót do rzeczywistości, to Wasz związek będzie tak mocno scementowany jak nasz. Nic tak nie łączy ludzi jak wspólne nieszczęście.
Nie traktujcie terapii jak koniec świata. To jest kolejny etap życia, który stać się dopiero początkiem nowej drogi dla Was.