Z reguły nie chodzę do kina. Raz, że mnie na to nie stać, dwa – rzadko wychodzą filmy, które warte są wydania tych pieniędzy. Pomysł, by zrobić wyjątek wyszedł od mojej narzeczonej. „Słyszałam, że grają coś dobrego. Na Twitterze chyba pisali”. Nie pamiętała jednak tytułu. Sprawdziłem repertuar Multikina i nagle czytam: „Nowy film reżysera kinowego hitu „Bogowie” – Łukasza Palkowskiego. Twórca tym razem znów sięga po życiorys niezwykłej osoby. Człowieka, który udowodnił, że prawdziwi bohaterowie nie boją się upadać i potrafią podnieść się z największego dna”.
„Podnieść z największego dna”?! MUSZĘ TO ZOBACZYĆ! – pomyślałem. Tylko ta kasa… Wróciłem z tematem do narzeczonej. „W środę bilet jest za 14,9 zł. Możemy iść”. No i poszliśmy. O filmie wiedziałem tylko tyle, co przeczytałem w cytowanym powyżej opisie.
Zaczyna się. Od razu mocno. Dwoje młodych ludzi ucieka przed milicją. Za chwile oboje wstrzykują sobie coś w żyłę i „odlatują”… Kolejne sceny skupiają uwagę na chłopaku (Jurku), który się kuje, pali, wącha i wciąga. Jest narkomanem. Zagubionym człowiekiem, który nie radząc sobie z codziennością znalazł ulgę w zażywaniu narkotyków. Tak oto pierwszy raz zobaczyłem siebie. Różnica była jedynie taka, że Jurek uzależnił się od „dragów”, ja – od hazardu. Film w genialny sposób pokazuje to jak nałóg zawładnia życie osoby uzależnionej. Gdy wydaje się, że żywot Jurka za chwilę skończy się właśnie przez uzależnienie, następuje przełom. Jest nim podjęcie leczenia.
Widząc Jurka przed drzwiami Monaru, momentalnie serce zaczyna bić mi szybciej. Robi się gorąco. Patrząc na niego dostrzegam bowiem siebie stojącego przed drzwiami ośrodka, w którym byłem. Zaczynam wiercić się w fotelu. Nie mogę znaleźć wygodnej pozycji. Ostatni papieros przed wejściem, strach wypisany na twarzy, powitanie ze społecznością, pierwsze dni pobytu, głody, dyżury w kuchni, pompki… To wciąż film, ale przed oczami mam te same obrazki ze swojego życia. Pojawią się łzy w oczach. W kolejnej scenie już płaczę. W następnej się śmieję, ale później znów płaczę i tak kilkukrotnie. Zupełnie jakbym oglądał film o sobie.
W rzeczywistości jest to biografia Jerzego Górskiego. Człowieka, który przez 14 lat zażywał najrozmaitsze narkotyki, a mimo to zdołał przestać brać. Wielokrotnie otarł się o śmierć, a mimo to przeżył. Przyjmowane substancje mocno zniszczyły jego organizm, który mimo to okazał się nieprawdopodobnie wytrzymały. W historii ukazanej w filmie Jurek zaczyna bowiem jako narkoman, a kończy jako mistrza świata w zawodach „Podwójny Ironman” (7,6 km pływania, 360 km jazdy rowerem, 84 km biegu).
„Najlepszy” to nie tylko nieprawdopodobna historia Jerzego Górskiego, w rolę którego wciela się fenomenalny Jakub Gierszał. Film w reżyserii Łukasza Palkowskiego to majstersztyk także pod względem dodatkowych treści jakie za sobą niesie. Walki fizyczne Jurka z własnym odbiciem lustrzanym to piękna metafora bitwy, którą osoba uzależniona niejednokrotnie toczy ze swoim nałogiem. Często właśnie „na pięści”. Dotyczy to także osób, które nie mają problemów z narkotykami, alkoholem czy hazardem. Każdy człowiek ma jakieś problemy, trudności, słabości, z którymi toczy wewnętrzną walkę. Historia Górskiego to dowód, że wszystkie te blokady są tylko tworem ludzkiej głowy. Gdy się ich pozbędziesz, możesz zrobić wszystko.
„Najlepszy” jest najlepszy. To film, który jak żaden inny, ukazuje czym jest życie. Pokazuje, jak ważni są inni ludzie i ich życzliwość. Pokazuje ludzką słabość, a zarazem gigantyczną wręcz ludzką siłę. Pokazuje, że droga człowieka to ciągłe: góra – dół – góra – dół, góra – dół. Pokazuje, że nawet jak jesteś na samym dnie (nawet tak głęboko, że zaczynać tonąć w mule), to możesz się odbić i wejść na sam szczyt. Pokazuje, że musisz mieć cel. Że NAPRAWDĘ wszystko jest możliwe. Że możesz być NAJLEPSZY.
PS: Biografię Jerzego Górskiego znajdziecie także w księgarniach. Autorem książki „Najlepszy. Gdy słabość staje się siłą” jest Łukasz Grass.