Do dziś pamiętam moment, gdy będąc w ośrodku leczenia uzależnień usłyszałem, że po wyjściu z niego powinienem kontynuować terapię. Zabrzmiało to dla mnie jak wyrok. Z powodu mej słabości wylądowałem przecież w ośrodku. – Jestem aż tak bardzo słaby, że muszę leczyć się dłużej?! – pomyślałem i ogarnął mnie gigantyczny smutek. Ten zamienił się w radość, gdy słowo „terapia” zastąpiłem słowem… „rozwój”.

Nie była to jednak tylko zmiana nazewnictwa, a zmiana postrzegania terapii. Jeszcze w ośrodku zacząłem bowiem dostrzegać, że w jej wyniku rozwijam się. Zacząłem lepiej rozumieć siebie i moje uzależnienie. Myśl o przyszłości, wobec konsekwencji mojego uzależnienia, nie przerażała mnie już tak jak wcześniej. Oprócz problemów zacząłem bowiem widzieć ich możliwe rozwiązania. Stopniowo zaczynałem czuć się spokojniej. Lepiej. A momentami nawet dobrze, czy chwilami bardzo dobrze. Z czasem tych lepszych chwil zaczynało być więcej. I choć trudne, a nawet bardzo trudne wciąż się pojawiały – zauważyłem, że lepiej sobie z nimi radzę.

Po wyjściu z ośrodka kontynuowałem mój rozwój korzystając z terapii indywidualnej. Pamiętam, gdy później w jednym z wywiadów powiedziałem, że to co się wydarzyło, traktuję jako błogosławieństwo. Natychmiast mnie zmroziło, bo pomyślałem coś w stylu: „Człowieku, rodzina to ogląda. Co ty gadasz?!”. Te uczucie szybko minęło. Po chwili bowiem dodałem: „Żałuję tego co robiłem będąc w czynnym uzależnieniu. Błogosławieństwem nazywam to czego doświadczyłem w wyniku terapii”. Chodziło o tak jak zmieniło się moje postrzeganie świata. Stosunek do rodziny i bliskich, znajomych, pracy, pieniędzy… Życia. Szkoda, że w drodze do tego wszystkiego wyrządziłem tak wiele zła. Dobrze, że ta droga doprowadziła mnie do tego, że dziś dzięki terapii czuję się lepszym człowiekiem. Nie lepszym od innych. Lepszym od tamtego Szymona. Lubię nowego Szymona.

Obecnie, już jako terapeuta uzależnień w procesie certyfikacji, wciąż postrzegam terapię jako rozwój. Jest to proces, który obejmuje szereg zmian służących wykorzystaniu potencjału i stworzenia satysfakcjonującego życia. Ja czuję satysfakcję z mojego życia. Czuję też wdzięczność mogąc towarzyszyć osobom, z którymi współpracuję w procesie budowania ich satysfakcji.

Szymon BARTNICKI,
„Postaw na siebie!”

Zobacz także:
Terapia jak treningi na siłowni
Terapia, a rodzina

Udostępnij lub wyślij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *