Spotkałem się dziś z Jerzym Górskim, bohaterem filmy „Najlepszy” Dokładnie 3 tygodnie po tym, jak go obejrzałem. Gdybym miał te zdarzenie podsumować jednym zdaniem, brzmiało by ono tak: Film jest genialny, książka jest jeszcze lepsza, Jurek jest… najlepszy!
Film obejrzałem 22 listopada. Cztery dni później miałem książkę. Już po wizycie w kinie, gdy wracałem do domu, pomyślałem: „Kurczę, muszę go poznać”. Myśl ta towarzyszyła mi przez tydzień, aż w końcu przestałem się podniecać i zacząłem działać. Z czasem udało się nawiązać kontakt, a dziś się spotkaliśmy.
Umówiliśmy się przy kinie. Był z grupą, oczywiście na filmie „Najlepszy” 🙂 Celem spotkania był wywiad, który miałem z nim przeprowadzić i który miał się ukazać na blogu. Od pierwszej chwili to jednak on robił „wywiad” ze mną. Pytał o wszystko: moje uzależnienie od hazardu, leczenie w ośrodku, bloga… Pytał i słuchał, cały czas patrząc mi głęboko w oczy. Czułem się jakby to on chciał mnie poznać, a nie na odwrót. Na początku trochę mnie to zaskoczyło, ale w sumie było to miłe.
Opowiadam mu, że byłem na filmie, o tym jak go przeżywałem, dzielę się też wrażeniami z lektury książki. Generalnie nie ukrywam podziwu dla niego. Między czasie zasiadamy w restauracji. I on odpowiada skromnie: „że to tak nie do końca…”, „że w głowie co jakiś czas pojawia się ten drugi Jurek, który próbuje go ponownie sprowadzić na złą stronę…”. Nagle podchodzi kelnerka:
– Dzień dobry. Panowie, co dla was? Na ten chłodny dzień polecam wino grzane. (przypominam, że alkohol to jedno z uzależnień Jurka!). Zdębiałem. Natychmiast zrobiło mi się gorąco. Patrzę na Jurka, a on ze spokojem i szerokim uśmiechem na twarzy odpowiada:
– Dziękuję Pani. Nie jestem pełnoletni, by móc pić alkohol. Wszyscy się zaśmiali, a po chwili kelnerka dalej swoje:
– Ale ono jest naprawdę bardzo dobre. Gwarantuję, że będzie panom smakować… Znów zrobiło mi się cieplej, lecz Jurek zachował spokój.
– A jaką herbatę pani poleci?
Pięknie wybrnął. Pozostał niewzruszony, w przeciwieństwie do mnie. Bałem się tego jak zareaguje, po prostu.
Nie będę Wam relacjonował całego spotkania. W skrócie: gadaliśmy o tym jak to było u mnie, gadaliśmy jak to było u niego i nagle okazało się, że zostało nam 15 minut na wywiad, którego tak naprawdę nie rozpoczęliśmy. Wywiadu więc nie zrobiłem (Jurek spieszył się na kolejne spotkanie), ale na pewno nie był to zmarnowany czas. Był to fantastycznie spędzony czas!
Jurek zdradził mi swój przepis na szczęście. Podzielę się nim z Wami, lecz najpierw sprawdzę czy zadziała i u mnie 😉 Podsumowując: Już oficjalnie: Jurek – mistrz!
PS: Na wywiad jesteśmy umówieni na styczeń. Porozmawiamy o rzeczach, o których nikt wcześniej Jurka nie pytał.
Fajnie się czyta o twoim trzeźwieniu:) Powiedz, jak ma się u ciebie sprawa picia alkoholu?