Bliscy osób uzależnionych od hazardu regularnie kontaktują się ze mną w poszukiwaniu pomocy dla syna, brata, czy partnera. Ludzie ci najczęściej są gotowi zrobi wszystko, aby tylko pomóc bliskiej im osobie. Niestety, często przekraczają granice pomocy i w rezultacie… szkodzą. Dzieje się tak, gdy wsparcie uzależnionego staje się wyręczaniem go i zdejmowaniem z niego odpowiedzialności. Efekt? Mija pewien czas, hazardzista dochodzi do wniosku, że w sumie „nic takiego się nie stało” i wraca do gry.
Oczywiście, nie jest to reguła, ale dzieje się tak na tyle często, że postanowiłem dziś o tym napisać. Żeby było jasność – zdaję sobie sprawę, że nie łatwo patrzeć na to jak ktoś Ci bliski cierpi przez uzależnienie od hazardu. Chęć pomocy takiej osobie jest wręcz naturalna. Problem pojawia się, gdy wsparcie staje się wyręczaniem, gdyż mimo dobrych intencji przynosi to często odmienny efekt.
„Spłaciliśmy mu długi, opłaciliśmy pobyt w ośrodku, zaczęliśmy wierzyć, że najgorsze już na nami. Około pół roku później okazało się, że Andrzej wrócił do gry i już ma nowe długi…”.
„Mąż po powrocie z ośrodka oznajmił, że chce kontynuować terapię. Wiem, że to ważne, dlatego bardzo się ucieszyłam. Później powiedział, że musi skupić się na sobie, dlatego by go wesprzeć znalazłam opiekę dla dzieci i sama poszłam do pracy. Wierzyłam, że to pomoże Krzyśkowi. Niestety, mój wysiłek poszedł na marne, ponieważ on znów gra”.
„Syn nie dogadywał się z żoną odkąd wyszedł z ośrodka. Baśka ciągle wypominała mu błędy z przeszłości i nieustannie się go czepiała. Brakowało mu jej wsparcia, dlatego w końcu wyprowadził się od niej. Wynajęłam mu z mężem mieszkanie. Opłacaliśmy je, opłacaliśmy jego terapię, wysyłaliśmy mu pieniądze na życie. Dziś dowiedział się, że syn nie tylko wrócił do gry, ale i zaczął pić”.
Powyższe cytaty to zaledwie kilka przykładów z życia osób, które szukają pomocy u mnie. Mniej lub bardziej podobne historie przydarzają się także innym. Dlaczego? Pierwsze skojarzenie: „Niewdzięczny…”, gdzie w miejscu kropek pojawiają się wulgaryzmy, które wypowiadacie opowiadając mi o tym. W rzeczywistości problem jest bardziej złożony.
Grałem ponad 10 lat. Przez zdecydowaną większość tego czasu w patologiczny sposób, ponieważ uzależniłem się błyskawicznie. Mimo że starannie to ukrywałem jeszcze zanim „mleko się wylało”, poszedłem do ośrodka i zacząłem nowe życie (bez hazardu) miałem „kilka” wpadek, gdy z opresji ratowali mnie Rodzice. Ratowali mnie finansowo.
Za każdym razem było bardzo źle. Za każdym razem bardzo się bałem. Za każdym razem z pomocą przychodzili Rodzice, którzy gasili pożar, a gaśnicami były ich pieniądze. Za każdym razem byłem i za to bardzo wdzięczny. Obiecywałem, że już nie będę grał nie tylko dlatego, że tego oczekiwali, ale naprawdę tego pragnąłem. Dla nich i dla siebie. Za każdym razem mijał jednak pewien czas, kurz opadał, a ja wstawałem i wracałem do gry. Nie dlatego, że ich nie kochałem, a dlatego, że tak silna jest to choroba.
Gdy w październiku 2016 roku Rodzice dowiedzieli się, że znów zawiodłem i przez uzależnienie od hazardu z potężną siłą runąłem na dno po raz kolejny otrzymałem od nich pomoc finansową. Jej charakter nie miał już jednak formy wyręczania mnie, a wsparcia. Nie dali mi pieniędzy, a je pożyczyli. Nie zniknęła część długu, a jedynie zmienili się wierzyciele, którymi stali się Rodzice.
Ten „szczegół” okazał się kluczowy. Za chwilę minie 4,5 roku odkąd wyszedłem z ośrodka leczenia uzależnień. Dziś wiem, że nie gram nie tylko dzięki pobytowi w ośrodku, czy kontynuowaniu terapii po wyjściu z niego. Ogromne znaczenie miało tu to, że wreszcie zmierzyłem się z konsekwencjami swoich czynów. Doświadczyłem ich na własnych barkach i wziąłem odpowiedzialność na klatę. I choć było to cholernie trudne to jeszcze bardziej było to potrzebne.
Wsparcie Rodziców było niezwykle pomocne. Jestem Im wdzięczny za to i będę wdzięczny do końca życia. Będę im wdzięczny także za to, że ich wsparcie nie okazało się wyręczeniem mnie. Po tych latach, które minęły wiem, że uratowało mi to dupę.
Zobacz także:
„Mój partner jest hazardzistą. Jak mu pomóc?”
Terapia, a rodzina